czwartek, 29 sierpnia 2019

Idę do przedszkola! #1 Jak podpisać rzeczy dziecka

Od września Bąbel zawita w przedszkolne progi. Nie wiem, kto bardziej przeżywa ten fakt - ja, Ślubny, dziadkowie i babcie czy może sam Bąbel. Ja wiem, że moment ten spędza mi sen z powiek. Po części dręczy mnie myśl - jak to się stało, że Bąbel za moment będzie przedszkolakiem? Kiedy zleciał ten czas i dlaczego tak szybko? Po części natomiast zadręczam się problemami pokroju - czy kupiliśmy mu już wszystko? A jak okaże się, że tej koszulki nie będzie w stanie sam założyć? A jak nie zapamięta, które rzeczy są jego?

W przeprzedszkolnej gorączce pojawiło się także pytanie: jak podpisać rzeczy Bąbla?
Na jednym ze spotkań organizacyjnych w przedszkolu, do którego będzie uczęszczał Bąbel, dostaliśmy ze Ślubnym plik kartek do wypełnienia, a wśród nich wykaz rzeczy, które każdy przedszkolak musi posiadać. Zapoznaliśmy się z tym wykazem pobieżnie, bo przecież dopiero czerwiec i jeszcze kupa czasu, rzuciliśmy go gdzieś w kąt i o nim, w natłoku innych obowiązków i codziennych problemów... zapomnieliśmy. Gdzieś w połowie wakacji spis z wyprawką przedszkolaka jeszcze wpadł nam w ręce, ale znów odłożyliśmy go na bok, bo dopiero lipiec i jeszcze kupa czasu

Nadszedł jednak sierpień i gdzieś w okolicach długiego sierpniowego weekendu obudziliśmy się, że w zasadzie zostały tylko dwa tygodnie, kiedy nasz maluch przekroczy przedszkolną furtkę, a my zaopatrzyliśmy go w wielkie, soczyste... NIC! 

No i zaczęliśmy wyścig z czasem, którego szczegółów już oszczędzę :)

Kiedy już odhaczyliśmy ostatnią pozycję z wyprawkowej listy Bąbla, skupiłam się na punktach, w których wyraźnie było napisane "podpisane". I tu pojawił się problem - jak to wszystko podpisać? Moja i Ślubnego mama po prostu dziergały nasze imiona, albo inicjały na ubraniach, a na rzeczy, na których wydziergać nic się nie dało, naklejały plastry i już. Banał, prawda? Jak one potrafiły, to ja też dam radę.

No właśnie nie. Banalne to nie było. Może i nasze mamy potrafiły władać nitką i igłą, ale dla nas jest to sztuka tak tajemna, że wydzierganie chociażby jednej litery imienia Bąbla było misją niewykonalną. A co dopiero wyszycie jego całego imienia i nazwiska (!)... I jeszcze jakiegoś symbolu, żeby wiedział, że to na pewno jego... I jeszcze powtórzenie tego na miliardzie ubrań, kocykach czy workach... Spędziłabym na tym chyba resztę sierpnia, a i tak nie wiem, czy dałabym radę. No i jak by to wyglądało? Na pewno niezbyt ładnie.

Zapytałam więc wujka Google'a, co on na to w temacie podpisywania dziecięcych rzeczy, a po zrobieniu małego researchu, wiem, że podpisywanie elementów wyprawki wcale nie jest takie proste, jak by się mogło wydawać, i że wiele osób ma z tym problem, tak, jak ja. Ale do rzeczy, jak można oznaczyć te rzeczy? Kubeczek i szczoteczkę do zębów podpiszę po prostu markerem permanentnym, ale ubrania? Jaki mam wybór?

1. Wyszywanie
Stary, sprawdzony sposób. Z powodzeniem stosowany przez nasze mamy. Na pewno trwały, bo nitka nijak się nie spierze. No, chyba że jest beznadziejnie przyszyta. Wtedy ma do tego wszelkie prawo.

2. Plaster z podpisem
Zdecydowanie łatwiejszy sposób od tego powyżej, ale też mocno kontrowersyjny z racji braku walorów estetycznych. Taki plaster bowiem szybko się brudzi, tusz długopisu spiera i, summa summarum, po dość krótkim czasie etap podpisywania trzeba powtórzyć. Problem może się także pojawić w przypadku chęci pozbycia się takiego oznaczenia, ponieważ plaster może pozostawić po sobie warstwę kleju.

3. Podpisanie markerem
Rzecz prosta. Pojawia się jednak problem w postaci możliwego przebijania markera. Kiedyś nieopatrznie kupiłam Bąblowi śliczną koszulkę w jednym z second handów. Niestety dopiero w domu zauważyłam, że pochodziła prawdopodobnie z przedszkolnej wyprawki, ponieważ była podpisana, a marker miejscami przebijał na drugą stronę. No właśnie - kolejny minus tej metody - marker się nie spierze, więc ewentualna odsprzedaż ubrań nie wchodzi w grę.

4. Specjalne imienniki
Rynek nie jest obojętny na potrzeby rodziców przedszkolaków i wychodzi im na przeciw, oferując specjalne naprasowanki. Naprasowanki są ładne, a wprasowane w ubranie wyglądają wyjątkowo estetycznie. Takie naprasowanki zawierają drukowane imię i nazwisko dziecka oraz jakiś symbol, żeby dziecku łatwiej było rozpoznać swoje ubranka. Imienniki dostępne są w różnych wersjach i, w zależności od tego, jaką wybierzemy, różnią się ceną.

Najdroższe są imienniki haftowane. Na ich przygotowanie potrzeba też najwięcej czasu - okres oczekiwania na takie imienniki to ok. 1 miesiąc. Tańsze są jeszcze imienniki drukowane. Niestety tutaj też czas oczekiwania jest czasem wydłużony (a na pewno w okresie wakacyjnym, kiedy zbliża się wyprawkowy deadline), a i samo rozwiązanie, jeśli zakupione na oficjalnych stronach, do najtańszych nie należy.

5. Naprasowanki
Zawsze można oznaczyć ubrania zwykłą naprasowanką, na której potem wypisujemy imię i nazwisko dziecka. Metoda prosta. Wzorów naprasowanek całe multum i tylko to nieszczęsne ręczne wypisywanie. Chyba że ktoś posiada piękny charakter pisma, to wtedy problemu nie ma.

6. Inne
Znalazłam jeszcze inne pomysły na znakowanie ubrań, m.in. za pomocą papieru transferowego, jednak wydały mi się one wyjątkowo czasochłonne i nie byłam pewna jakości końcowego efektu i jego trwałości.

Na co się ostatecznie zdecydowałam? Cóż. Spóźnialscy tracą. I tu niewątpliwie dało się to odczuć. Odpadły bowiem opcje z drukowanymi naprasowankami z racji długiego okresu oczekiwania na zamówienie. Mogłam się jeszcze pokusić o znalezienie tańszego zamiennika na portalu allegro, ale niestety tutaj z czasem wychodziło na styk, a ja na styk zamawiać czegoś nie lubię. Poza tym kompletna i podpisana wyprawka miała się znaleźć w przedszkolu już  w ostatnich dniach sierpnia,  a to dodatkowo skracało czas, jaki nam pozostał. Opcja allegro zatem odpadła. Wyszywanie i haftowanie to nie moja działka. Nie mam do tego zupełnie zdolności. Została więc pobliska pasmanteria i tasiemka do naprasowywania za jakieś 12 zł za 3 metry. W zestawie z długopisem.

Kupiłam. Podpisałam. Taśmy jeszcze zostało jeszcze bardzo dużo. Pierwsze pranie ubrania miały już za sobą i na razie jest ok - tzn. taśma się nie odkleja, a tusz długopisu nie spiera. Zobaczymy, jak z ego trwałością z biegiem czasu i większą ilością prań. Wygląda to może nie najpiękniej, ale na chwilę obecną musi wystarczyć.

A jutro idziemy do przedszkola zdeponować naszą wyprawkę. Uff! Zdążyliśmy! :)  
Share:

5 komentarzy:

  1. Świetnie jest ten artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie samo wysłanie naszych maluszków do przedszkola jest niezwykle ważnym wydarzeniem i ja jestem zdania, ze warto jest również wiedzieć gdzie je wysłać. Moje dzieci chodzą do przedszkola http://przedszkole.warszawa.pl/ i już wiem, że był to trafny wybór.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początek przygody w przedszkolu bardzo dużo przygotowań stoi przed rodzicem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiednio przygotowana wyprawka dla przedszkolaka to podstawa. Dla mojej córki starałam sie wybrać tylko te niezbędne rzeczy, z których najbardziej przydatny okazał się wełniany sweter, który często nosiła na jesienne spacery.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze motywują, także nie wahaj się - pisz :)