Wybór wózka
dziecięcego jest chyba jednym z najtrudniejszych, jaki czeka przyszłych
rodziców. Każdy chciałby dla swojej pociechy kupić wózek idealny,
najlepszy ze wszystkich wózków. Niestety, choćby przeszukać cały Internet,
przeczytać wszystkie fora wózkowe, obejrzeć wszystkie rankingi i wideorecenzje,
ciężko taki znaleźć. Największy problem wynika z faktu, że każdy rodzic ma inne
wymagania odnośnie pierwszego pojazdu swej pociechy. Jedni chcą, żeby miał
super amortyzację, inni chcą skrętne koła. Inni stawiają na prestiż marki, inni
zwracają uwagę na wielkość gondoli, a jeszcze inni na jakość spacerówki z
zestawu 2w1. Z kolei jeszcze inni chcą, by wózek był po prostu ładny.
http://akpolbaby.pl/pl/content/62-sklep-akpol-baby-gdansk |
My też mieliśmy
ten dylemat. Chcieliśmy, żeby bryka syna była i ładna, i miała fajne
amortyzatory. Poszukiwaliśmy czegoś, czym będzie się dobrze jechało i po równym chodniku do
sklepu, i w teren do pobliskiego lasu oraz na nasze polskie, wyboiste drogi. W
pewnym sensie liczyła się też renoma firmy, bo, o ile odrzucaliśmy wszelkie
Emmaljungi czy inne cuda za ogromne pieniądze, to jednak chcieliśmy, aby nasz
wybór nie rozleciał się na pierwszych wertepach, na które wjedzie. No i chcieliśmy, żeby miał fajną spacerówkę w zestawie, żeby potem nie trzeba było kupować parasolki. Jednak, jak
pewnie każdy przyszły rodzic, mieliśmy problem natury takiej, że poziom naszej wiedzy na temat polskiego rynku
wózkarskiego można było porównać do naszej znajomości fizyki kwantowej czy
biologii molekularnej. Była ona zerowa.
Po ogromnej
ilości nieprzespanych nocy, spędzonych na przeszukiwaniu forów dyskusyjnych,
blogów i innych stron, na których można było zasięgnąć rady osób już z wózków
korzystających, wybraliśmy w końcu dwa modele (a wybór był ciężki, bo ni dość, że wózków jest tyle, co grzybów po deszczu, to jeszcze większość różni się od siebie jedynie kolorem – z reguły wszystkie mają podobny
wygląd) i pojechaliśmy do sklepu, aby szczegółowo je obejrzeć. Były to
BabyDesign Husky i Jedo Fyn Memo.
http://www.babydesign.eu/huskynew/wozki-babydesign# |
http://www.jedo.pl/fyn |
Finał naszych
poszukiwań był jednak taki, że weszliśmy do sklepu, aby obejrzeć te dwa
konkretne modele, a wyszliśmy z całkiem innym wózkiem – wtedy nowością na
rodzimym rynku wózkarskim – Anexem Sport. Dzisiaj, po ponad 10 miesiącach
użytkowania wózka – zarówno gondoli, jak i spacerówki, i już po jego sprzedaży, przyszedł czas na
wystawienie oceny. Jak zatem sprawdził się zakupiony w ciemno, pod wpływem
impulsu, wózek?
http://www.dzidzius.com/index.php?option=com_virtuemart&page=shop.browse&manufacturer_id=91&Itemid=6 |
Nasz wózek
urzekł nas głównie swoimi barwami – intensywny granat zestawiony z bielą i
doprawiony subtelnym, czerwonym akcentem, wydał się idealny dla naszego
berbecia. Ponadto, nie ukrywam, wzrok niczym magnes przyciągała do siebie
nalepka ze szwajcarskim krzyżem. Sprzedawca dodał kilka groszy odnośnie lekkości
wózka, super amortyzacji i niepowtarzalności oglądanego przez nas produktu, no
i stało się. Chwilę potem wózek był nasz.
Czy wózek Anex
Sport faktycznie był aż takim fenomenem na polskim rynku wózkarskim? Na to
pytanie nie odpowiem, bo w branży nie siedzę, a jedynym wózkiem
głęboko-spacerowym, jakiego miałam do tej pory okazję używać, był tylko
wspomniany Anex. Na pewno jednak nie jest to wózek najgorszy, a i ja – wózkowy
laik - jestem w stanie znaleźć w nim kilka fajnych rozwiązań.
Na pochwałę zasługują
materiały, z których wykonano wózek. Tkaniny pokryte zostały jonami srebra, co
zapewniło im właściwości antybakteryjne i antyseptyczne. Dodatkowo niektóre
elementy wózka wykonano ze skóry ekologicznej, a wszystkie materiały są w 100%
wodoodporne. To wszystko sprawiło, że mimo dużej ilości bieli w naszym wózku,
czyściło się go niezmiernie przyjemnie i łatwo. Z kolei intensywny granat,
pomimo jeżdżenia w trakcie upalnego lata, wcale nie wyblakł. W środku gondoli
znaleźliśmy ortopedyczny materac kokosowy – raczej niespotykany w innych
wózkach rarytas.
Podobało nam się
także zastosowanie siatki w materiale budki. W wielu wózkach, które oglądaliśmy
zamiast siatki umieszczona była folia. Siatka wydawała nam się jednak bardziej
elegancka, a ponadto zapewniała doskonałą wentylację w cieplejsze, letnie dni.
Jednak najbardziej gondolę będę chwalić za zamykanie gondolowej osłonki na
nóżki na zamek, dzięki czemu żaden wiatr i deszcz, ani inna niepogoda nie były
nam straszne.
Rewelacyjna sprawa to skrętne kółka przednie z opcją automatycznej blokady po uniesieniu ich do
góry. Dzięki temu koła po ponownym opuszczeniu wózka na podłoże były
przygotowane do kontynuowania podróży w określonym kierunku. Nie trzeba też
było czekać na „uspokojenie się” kółek, które w innych wózkach w przypadku
braku kontaktu z podłożem, obracały się w różne strony. Kółka można blokować do
jazdy na wprost poprzez przekręcenie pokręteł na obu przednich kołach. Ta opcja
jest nieco niepraktyczna i zajmuje stosunkowo dużo czasu w porównaniu do
rozwiązania zastosowanego w innych wózkach, polegającego na dociśnięciu
przycisku do dołu, co można było zrobić nawet i nogą. Później te kółka dały nam
się nieźle we znaki, ale o tym nieco dalej.
Z kolei
absolutną rewelacją jest podwójna amortyzacja. Dzięki niej wózek prowadzi się
wyjątkowo lekko, a podbijanie nie stanowi żadnego problemu. Także sam wózek,
pomimo dość dużej wagi (którą producent chyba trochę zaniżył) wydaje się bardzo
leciutki. Trzeba jednak czasem mocno uważać, bo dodatkowe kilogramy w postaci
obciążonej torby i gondoli/spacerówki mogą sprawić, że doskonała amortyzacja
wyda się aż za duża – zdarzało nam się, że po użyciu zbyt dużej siły lub zbytniego obciążenia wózkowej torby, wózek się wręcz przewracał.
Stelaż wózka jest
aluminiowy i lekki. Czy faktycznie waży te niecałe 9 kg? Nie wiem. Nie ważyłam.
Faktem jest jednak to, że kilkukrotne wsadzanie stelaża i wykładanie go do i z
samochodowego bagażnika może człowieka wymęczyć. A tu trzeba doliczyć jeszcze
wagę torby, gondoli/spacerówki z kilkukilogramowym bobasem i ewentualnych
zakupów w koszu. Wychodzi dość ciężko. Dzięki zatem Bogu, że nas wnoszenie
wózka po schodach do mieszkania na czwartym piętrze w bloku bez windy nie dotyczyło :)
Sam stelaż składa się do dość małych rozmiarów. Po dodatkowym
zdjęciu kół zajmuje faktycznie mało miejsca. Niestety mało kto pamięta (w tym
też i my), że sam stelaż na niewiele się w trakcie podróży samochodem zda. Szczególnie,
kiedy dziecko wyrosło już z pierwszego fotelika. Przewożenie spacerówki w
bagażniku samochodu i znalezienie w nim jeszcze miejsca na jakieś inne
drobiazgi to prawie że mission impossible. A co tu mówić o gondoli! Tej, mimo posiadania
samochodu dość pokaźnych rozmiarów, chyba do auta byśmy nie włożyli.
Montaż gondoli i
spacerówki na stelażu metodą jednego kliku jest banalnie prosty, aczkolwiek
czasem przy montowaniu jednego i drugiego zdarzało się, że miałam wątpliwości
co do poprawności zapięcia danego elementu - wydawało mi się, że elementy te jakoś tak dziwnie luźno latały, albo nie usłyszałam charakterystycznego dźwięku kliknięcia, wydawanego przy prawidłowym wpięciu gondoli/siedziska/fotelika.
Na początku,
zanim Bąbel pojawił się na świecie i wózek oglądaliśmy tylko na sucho, wszystko
się nam w nim podobało. Na początku użytkowania też wszystko wydawało się być w
porządku. Dopiero później znaleźliśmy kilka mankamentów. Po tych kilku
miesiącach użytkowania, dalej są rzeczy, które w tym wózku uwielbiamy, jednak
pojawiły się też i takie, za które go nienawidzimy.
Pierwszą rzeczą,
którą zauważyłam dopiero w trakcie użytkowania wózka, było problematyczne
naciąganie budki w gondoli. Owszem, można było ją łatwo postawić poprzez zwykłe
pociągnięcie jej do pionu, jednak wtedy budka wydawała specyficzny, turkoczący
odgłos. Aby uniknąć tego hałasu, co było szczególnie przydatne w sytuacjach,
kiedy pasażer wózka spał w rzeczonej gondoli, trzeba było naciągać budkę przy
jednoczesnym trzymaniu wciśniętych dwóch przycisków, znajdujących się w miejscu
styku budki z gondolą. Hmmm… No nijak nie potrafiłam tego wykonać. Można nawet
powiedzieć, że w zasadzie ciche postawienie budy było niemożliwe. No, chyba że
ktoś stosował kombinację obu rąk i brody tudzież dłoni drugiej osoby, bo chyba
tylko w ten sposób dało się uniknąć charakterystycznego turkotania stawianej
budki.
Co mi jeszcze
się w gondoli, a raczej jej budzie, nie podobało to brak możliwości zawieszenia
tam jakichkolwiek zabawek – tzn. zawiesić je można, ale brak tam specjalnego,
dedykowanego do tego miejsca. Owszem, są jakieś tam pętelki po dwóch stronach
wewnętrznej części budki, jednak nie sądzę, żeby służyły one do wieszania na
nich zabawek. Z kolei uchwyt do przenoszenia gondoli też niezbyt się do tego
nadawał. Bąblowe zabawki początkowo zawsze były wieszane po prostu na samym materiale
budy. Potem w ogóle z nich zrezygnowaliśmy, bo Bąbel i tak nie zwracał na nie
uwagi.
Zejdźmy już
jednak do samej gondoli, która może nie jest największą gondolą, jaką można
kupić, jednak jest dość obszerna, dzięki czemu Bąbel miał w niej sporo miejsca.
Nie o rozmiarze chciałam jednak mówić. Elementem, na który tutaj chciałam
ponarzekać, jest mechanizm regulacji zagłówka gondoli i sam zagłówek. Pokrętłem,
którym się tą regulację przeprowadzało, sterowało mi się dość ciężko, a
zagłówek był beznadziejnie wyprofilowany i wyjątkowo niestabilny. Bąbel
wyjątkowo nie lubił leżeć w gondoli, więc stosunkowo szybko zaczęliśmy mu
podnosić zagłówek. Niestety element podpierający zagłówek nie był zbyt stabilnym podparciem. Efekt tego był taki, że dziecko zawsze zsuwało
się na jedną stronę, co na pewno nie było komfortowe ani dla niego, ani dla nas.
Potem pojawił się problem z trzeszczącym stelażem, który po części udało się wyeliminować poprzez nasmarowanie
wymagających tego elementów. Jedyne, co dalej trzeszczało to rączka wózka, jeśli
była w innym niż optymalne, ułożeniu.
Kolejne
mankamenty pojawiały się po dłuższym użytkowaniu. Gondoli używaliśmy dość
rzadko – Bąbel nienawidził w niej jeździć, każde wyjście na spacer kończyło się
płaczem, także gondolowe przejażdżki należały do rzadkości; i głównie na raczej
równych, asfaltowych powierzchniach. Myśleliśmy zatem, że powszechny problem
ósemkujących kółek przednich nas ominie. Niestety tak się nie stało i gdzieś w
połowie lata i nasz wózek dopadła ta usterka. Na początku zauważyliśmy, że
przestała działać bardzo fajna funkcja blokowania się przednich kół po
uniesieniu ich do góry. Potem przyszedł czas na ósemkowanie kół. Początkowo
radziliśmy sobie z nią poprzez stałe ich blokowanie, jednak nie tędy droga. W
serwisie zamówiliśmy nowe kółka – plus za szybką i bezproblemową reakcję; i
problem zniknął... a bynajmniej na jakiś czas. Potrzebne były jeszcze dosłane z serwisu specjalne nakładki na koła, aby całkowicie zapomnieć o tej usterce.
Zaczęła nas też
denerwować dołączona do wózka torba. Owszem, jako torba na akcesoria dla
maluszka jest ona bardzo praktyczna, bo jest w niej miejsce na wszystkie
potrzebne niemowlęce przybory. Dzięki sztywnemu dnu nie latają one po całej
torbie, pieluchy nie gniotą się, a butelki nie rozlewają swej zawartości.
Panuje w niej wieczny porządek (no, chyba że za jej pakowanie weźmie się
Ślubny. Wtedy nawet usztywniane dno nie pomoże, bo porządek i Ślubny to
oksymoron). No i wyjątkowo łatwo przez to w niej znaleźć konkretną rzecz. Pod
tym kątem torba jest super. Niestety ma ona również ogromną wadę w postaci
paska. Został on tak niefortunnie zamieszczony, że każde niedokładne ułożenie
pasa skutkuje odwróceniem się torby do góry dnem. Pół biedy, jeśli torba jest
wtedy zamknięta. U nas, dzięki roztrzepanemu umysłowi Ślubnego, notorycznie
zbieraliśmy z ziemi powysypywane rzeczy, bo zapomniał o zamknięciu zamka… A jeszcze później okazało się, że w torbie to jednak przydałyby się jakieś przegródki. Po krótkim wypróbowaniu innej torby, posiadające to udogodnienie, stwierdziliśmy, że przegródki to element obowiązkowy torby.
Kolejny
mankament odkryliśmy już podczas użytkowania spacerowej wersji wózka i wynikał z beznadziejnie usytuowanych pasów. Pomijam już fakt, że Bąbel pasów nienawidził, więc zazwyczaj jeździł bez nich, jednak to, w jaki sposób zaprojektował je Anex, woła o pomstę do nieba. Pasy są pięciopunktowe, a więc z założenia powinny być komfortowe i bezpieczne. Niestety Bąbel, nawet pomimo pasów, często zsuwał się z siedziska spacerówki i lądował w wyjątkowo niewygodnej dla niego pozycji. Minus za brak możliwości rozdzielnego zapinania pasów - tj. albo całych, albo tylko części biodrowej. Kolejny za dziwaczne pasy, które zamiast biodorowych, powinny nosić nazwę żebrowych. Jeszcze jeden za pas, który znajduje się między nóżkami dziecka, a który, zamiast podtrzymywać pupkę malucha, leży sobie gdzieś tam i robi wszystko, tylko nie spełnianie swojej funkcji. No i kolejny (chyba już ostatni) za wysokie upięcie pasów, które, jeśli się je i tak maksymalnie obniżyło, nie kończyły się na Bąblowych ramionach, a wysoko ponad jego głową.
No i na sam koniec kwestia fotelika z kompletu 3w1. A raczej, wypadałoby powiedzieć, nosidełka, bo fotelikiem nazwać tego nie można. Niestety idea blogowania pojawiła się dopiero po wyborze wózka, dlatego o fotelikach i nosidełkach i różnicach między nimi w momencie zakupu Anexa Sport 3w1 nie wiedziałam nic. Dopiero po jakimś czasie i lekturze kilku blogów i stron tematycznych, zrozumiałam, jak ogromny popełniliśmy błąd. Bo absolutnie pod żadnym pozorem nie powinno się kupować fotelika, TFU!, nosidełka z zestawu 3w1! Jest to po prostu kompletny szmelc, nie spełniający żadnych większych wymogów pod kątem bezpieczeństwa. Tzn. teoretycznie spełnia, ale tylko te podstawowe, które spełnić muszą wszystkie nosidełka i foteliki, aby być dopuszczonymi do sprzedaży. Takie nosidełko z zestawu nie ma żadnych gwiazdek w crashtestach i nie wiadomo, jak zachowa się w trakcie ewentualnego wypadku. A w takich przypadkach lepiej postawić na coś pewnego.
Fotelik z zestawu, tak bardzo wychwalany przez sprzedawcę, reklamowany, jako posiadający różnorakie certyfikaty, okazał się posiadać jedynie testy rodzimego PIMOTu, aczkolwiek informacji o tym na stronie producenta nigdzie nie mogliśmy znaleźć. Dlatego też w ramach rekompensaty dostaliśmy nieco inny fotelik (a jak się potem okazało, jednak nosidełko), który te certyfikaty posiadał na 100%. Jeszcze później dowiedzieliśmy się, że te testy PIMOTowskie możemy sobie wsadzić tam, gdzie słońce nie dochodzi, także ten...
No to przechodząc już do podsumowania. Dziś na 100% wybralibyśmy zupełnie inny wózek (aktualnie oczka świecą mi się do Britaxa Go Next, ale to tylko sfera marzeń - plan na wypadek kolejnego dziecka już jest ;) ). I prawdopodobnie jednak posłuchalibyśmy głosów mówiących nam, aby nie stawiać na tzw. "częstochowskie czołgi". Pewnie kupilibyśmy jakąś używaną gondolkę na ten wyjątkowo krótki czas użytkowania, a potem zaopatrzyli się w zwykłą spacerówkę... Którą i tak musieliśmy kupić...
Bardzo dokładna recenzja, postarałaś się :) wózek prześliczny, też mam granatowy ale chyba z jakiejś nowszej kolekcji. Używam go narazie 3ci miesiąc i złego słowa nie mogę o nim powiedzieć. Zamiast torby jest bardzo praktyczny plecak i spacerówka podobno też jest zmieniona (tak mówił sprzedawca w sklepie), aha i jest też takie miejsce na którym można zawiesić kubek :) Zobaczymy jak się będzie sprawdzał :) :)
OdpowiedzUsuńMiło mi czytać takie pochlebne słowa :) Faktycznie ten granat coś w sobie ma, bo nam wpadł w oko od razu i stąd decyzja o jego zakupie. Potem wyszło, jak wyszło, ale życzę Ci, aby Twój wózek okazał się być lepszym niż ten nasz. Niestety mam wrażenie, że nasza wersja dopiero przecierała szlaki marce w branży wózkowej i stąd ta masa niedoróbek...
OdpowiedzUsuńCzemu tylko ten wózek jest tak drogi? Cena 2199 jest chyba trochę wysoka jak na wózek dziecięcy... Taki np Massiomo z firmy Adamex jest bardzo fajny a kosztuje dużo mniej a firma renomowana.
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem, czy ten Adamex taki renomowany? Ja bym tego tak nie nazwała. Jest to po prostowski jeden z tzw. Częstochowskich czołgów, o których wspomniałam, a który nie wyróżnia się od innych wózków niczym konkretnym. W dodatku wszędzie aż kipi od negatywnych opinii o wadach goniących wadę w tym wózku. Miałam okazję przymierzyć się do Adamexa w sklepie i co mogę o nim powiedzieć to, że cena wcale nie jest taka dużo niższa - kiedy my wybieralismy wózek, cena pomiędzy Anexem a Adamex wynosiła zaledwie 200-300 zł w zależności od sklepu. Cóż jeszcze mogę powiedzieć. Aktualnie cena Anexa jest wyższa (wtedy nasz Anex 2w1 kosztował bodajże 1900 zł, a w wersji z fotelikiem 2300). Wyszła nowa kolekcja, zrezygnowano ze starych kolorów, wskutek czego te wózki trzymają cenę na rynku wtórnym. A poza tym? Jakby nie patrzeć, wózek jest o wiele bardziej designerski ☺
UsuńSwoją drogą, dziękuję za wizytę, lekturę posta i komentarz oraz zapraszam częściej ☺
No to rzeczywiście wygląda jak limuzyna dla prestiżowego dziecka. Wydaje mi się, że oprócz designu najważniejsza jest przede wszystkim praktyczność. Kiedy zastanawiamy się nad wózkiem, gdy wyprawka dla noworodka jeszcze nie jest kompletna to często widzę, że rodzice stawiają bardziej na jego wygląd i kupują niestety 2-3 wózki. Najpierw typowa gondola, potem spacerówka, a jak się spacerówka zepsuje to kolejna, zamiast kupić wszystko w jednym, choć przyznam, że było je trudno znaleźć. Uważam, że warto mieć praktyczną limuzynę niż wydawać miliony monet :)
OdpowiedzUsuńHmmm... Nasza limuzyna okazała się być niewypałem. Za to drugi wózek, nomen omen, właśnie spacerówka, był strzałem w dziesiątkę. I jeśli kiedyś dane nam będzie posiadać kolejne dziecię, to znów uśmiechniemy się do naszego wózka nr 2 ;)
UsuńRaczej chyba nie jest możliwe połączenie w wózku głęboko spacerowym i fajnej gondoli i fajnej spacerówki. To tak jak by oczekiwać od kombi sportowych emocji :D
OdpowiedzUsuńTrzeba albo kupić wózek dla gondoli i przeżyć tę spacerówkę, albo kupić spacerókę z dokładaną gondolą...
I aktualnie skłaniałabym się do opcji numer 2 :)
UsuńCiekawe informacje. Bardzo przydatna recenzja. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa myślę o tym, aby zamówić wózek ze strony https://pl.aliexpress.com/category/200217552/baby-stroller.html bo są przystępne cenowo. Jestem ciekawa, czy miałaś już jakąś styczność, z tego typu wózkami? Chętnie poznam Twoją opinię.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne spacerówki. My właśnie szukamy czegoś dla naszej półrocznej córki i zastanawiamy się nad wózkiem z tego rankingu https://magazyn.ceneo.pl/artykuly/najlepsza-spacerowka
OdpowiedzUsuńZależy nam na lekkiej, niedużej ale wygodnej spacerówce. Młoda już nie chce jeździć w gondoli, strasznie się denerwuje, ze nic nie widzi :)
Wózek wygląda naprawdę ciekawie. Słyszałam o tej firmie sporo dobrych opinii
OdpowiedzUsuńDla mnie ważne były duże kółka, dużo jeździmy w teren na spacery:) No ale każdy musi coś dobrać dla siebie oczywiście. Wyprawka była kompletowana online oczywiście. W sklepie https://abc-bobasa.pl/wyprawka-dla-niemowlaka-534 pełno niezbędnych rzeczy można kupić.
OdpowiedzUsuńOdpowiednio dobrany wózek to podstawa
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis, bardzo przydatne informacje
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł.
OdpowiedzUsuńFajny artykuł, mi się nie podoba ze spacerówka nie rozkłada się w 100% na płasko, czytałam ze dziecko może się przez to zsuwać, ale synkowi narazie nie przeszkadza. Mam porównanie z wózkiem Adamex oraz X-lander
OdpowiedzUsuńBardzo pomocny wpis
OdpowiedzUsuńW moim przypadku skorzystałem ze sklepu internetowego https://markowewozki.pl , gdzie zamówiłem wózek przystosowany do spacerowania w ekstremalnych warunkach. Jestem bardzo zadowolony z wyboru, dlatego polecam ten sklep wszystkim zainteresowanym.
OdpowiedzUsuńŚwietny post
OdpowiedzUsuńO tak, zgadzam się. Zanim wybierze się ten idealny model wózka trzeba się naszukać, napatrzeć, naczytać co i jak. Ale na szczęście fajnych wózków nie brakuje, nawet dla par z małym budżetem. Na przykład Riko Basic Pastel można kupić w granicach tysiąca zł a jest porządnym wózkiem na pompowanych kołach, z szeroką gondolą i bardzo wygodną spacerówką. Ma także opcje bujania w gondoli, łatwo się go składa.
OdpowiedzUsuńCiekawe informacje
OdpowiedzUsuńSuper ciekawy wpis
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis
OdpowiedzUsuń