środa, 16 stycznia 2019

Staraczkowy dziennik vol 2 ep 1

Już kiedy zapoznawałam się ze Ślubnym i kiedy nasze romanse zaczęły być coraz bardziej poważne, ustaliliśmy, że fajnie by było posiadać minimum dwoje dzieci. Oczywiście najbardziej podobała nam się opcja "im więcej, tym lepiej", ale chyba w naszym przypadku posiadanie aż tak licznego potomstwa raczej nie będzie nam dane. Na pewno jednak nie chcemy, aby Bąbel był naszym jedynym dzieckiem. W związku z powyższym oficjalnie rozpoczynam na blogu cykl wpisów zatytułowany "Staraczkowy dziennik vol 2". 

zdjęcie pochodzi ze strony https://mamotoja.pl/
Mam nadzieję, że dziennik ten pomoże mi nieco w owych staraniach. Nie ukrywam, że z motywacją w niektórych działaniach jest aktualnie słabo. Obietnice chodzenia na siłownie i ścisłego przestrzegania diety okazały się być do tej pory klasycznymi obiecankami-cacankami. Liczę więc na to, że obowiązek prowadzenia dziennika z regularnymi wpisami jakoś przywoła mnie do pionu. Pokładam w nim nadzieje z racji tego, że bardzo mi on pomógł w trakcie ostatnich starań. Nie przedłużając zatem. Czas... Start!

To, że drogę do kolejnego potomka muszę zacząć od wizyty w gabinecie ginekologicznym, wiedziałam już od dawna. Po cichu trzymaliśmy kciuki za samoistne "naprawienie się" mojego organizmu. Liczyliśmy, że skoro już zaskoczyło to dalej nie będzie tak źle. No niestety. Prawda okazała się bardziej brutalna. Jest nawet gorzej niż przy poprzednich staraniach. Hormony się totalnie poszły kochać. Waga uparcie stała w miejscu. Cykle znowu trwały miesiącami, a samo krwawienie miesięczne coś w okolicach kilku tygodni. Na pewno nie była to sytuacja normalna. Coś trzeba było z tym zrobić.

Na pierwszy ogień poszło uregulowanie cykli. Notoryczne przerosty endometrium (co było przyczyną takiego stanu rzeczy) raczej nie wróżyły dobrze na przyszłość. Kolejnym warunkiem była waga w dół. Oczywiście same starania w związku z powyższymi zaleceniami zostały mocno odłożone w czasie, ale cóż. Jak trzeba, to trzeba. 

Aktualnie cykle są już w normie. Zaczynają się i kończą jak w zegarku. Wprawdzie ciągle wspomagane są odpowiednią dawką Duphastonu, ale zdecydowanie wolę tą opcję niż moje wcześniejsze, bezduphastonowe przeboje. 

Na froncie kilogramowym jak na razie cisza. Nic się nie dzieje. Co poleci w dół zaraz znowu wraca. Jest dużo ciężej niż ostatnio. Ale też do zrzucenia więcej. Jakby nie patrzeć suma kilogramów, z jaką przyszło mi teraz walczyć to okolice 20 kg! Tak, tak. Taki nadbagaż został mi po ciąży. 

Dzisiaj byłam na konsultacji u innego ginekologa-endokrynologa w celu ponownej weryfikacji planu leczenia. Dostałam też listę hormonów do ponownego zbadania. Na pierwszy rzut idą estradiol E2, hormon folikulotropowy FSH, prolaktyna PRL i prolaktyna po teście z metoclopramidem. Na wyniki czekamy do kolejnego cyklu, bo niestety zalecane okienko już mi uciekło.

Dziecię #2, trzymaj za nas kciuki!

Wy też :)

Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Komentarze motywują, także nie wahaj się - pisz :)