wtorek, 8 stycznia 2019

Biblioteka malucha #9 Ojej! Mały kurczak

Małego kurczaka zakupiłam do bąblowej kolekcji po przeczytaniu licznych pozytywnych recenzji na różnorakich portalach i innych blogach parentingowych. W zasadzie we wszystkich opiniach książka była tak wychwalana, że stwierdziłam, że no po prostu muszę ją kupić. A jak już ją nabyłam...


Na początku było rewelacyjnie. Książeczka zachwycała pod każdym względem. Proste teksty. Kolorowe i sympatyczne obrazki. Ruchome (!) elementy. Twarda, dzieciooporna okładka. No czegóż chcieć więcej?

Zdziwiło mnie jedno. Taka książeczka i zalecenie 3+? Dlaczego? Na odpowiedź długo nie musiałam czekać. Bąbel najpierw rozerwał część jajka z pierwszej strony. Potem zniszczeniu uległy kurczaczki na ostatniej rozkładówce. Jeszcze później porozrywał pozostałe kartki. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nijak nie dało się go od tej książki oderwać. Kiedy chcieliśmy mu ją czytać, płakał do momentu, kiedy nie dostał jej w łapki, a kiedy ją chowaliśmy, zawsze w jakiś magiczny sposób sobie o niej przypominał.

Może i książka jest fajna. Może i jej fajność tkwi właśnie w ruchomych elementach. Niestety na chwilę obecną nie jestem z niej zadowolona. Machające skrzydełka i wypadająca z ptaszka kupa może i byłyby rewelacyjne, gdyby wykonano je z jakichś pancernych materiałów. W wersji papierowej jest to po prostu strata pieniędzy, bo nie wytrzymują długo.

A fabuła? Tu nie istnieje, co mnie dziwi, ponieważ książki z tego przedziału wiekowego mają już całkiem ciekawe historyjki do opowiedzenia. Tu w zasadzie nie ma żadnej. I może właśnie brak ciekawej historyjki sprawia, że dziecko, zamiast na tym, co czyta mu rodzic, skupia swoją uwagę na rozrywaniu kolejnych elementów książeczki.

Niewypał.

Tytuł: Ojej! Mały kurczak
Autor: Jo Lodge
Wydawnictwo: Olesiejuk
Cena: ok 15 zł






Share:

1 komentarz:

Komentarze motywują, także nie wahaj się - pisz :)