wtorek, 29 sierpnia 2017

Testujemy! Nivea Baby Pure & Sensitive Emolient. Łagodzący żel do mycia ciała i włosów

Żel od Nivea przyjechał do nas na testy w ramach jednego z konkursów, organizowanych przez Klub Nivea Baby. Konkurs znaleziony został przypadkowo, podczas wizyty na jednym z portali parentingowych. W tym wypadku była to strona Hafija. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym udziału w owym konkursie nie wzięła, dlatego też zgłoszenie poszło, okazało się szczęśliwe i stąd też nagroda. Skromna, bo skromna, no ale nie narzekajmy - żel duży jest, na długo starczył, więc nie trzeba było przez jakiś czas Bąblowi kupować kosmetyków do kąpieli :)


W konkursie mieliśmy ten luksus, że mogliśmy wybrać, który produkt do nas trafi. Z racji tego, że niezbyt interesowały nas wszelkie balsamy, zdecydowaliśmy się na żel do mycia ciała i włosów. Jakby nie patrzeć jest to najważniejszy (a w zasadzie prawie jedyny) kosmetyk, którego używa Bąbel. Kiedy zatem w moim domu znalazła się paczka od Nivea, wiedziałam, czego się spodziewać.

Przy okazji, Niveę przywiózł nam kurier InPostu. I jak nigdy nie narzekałam na tą firmę (do tej pory korzystałam jedynie z paczkomatów tej firmy i bardzo pozytywnie ich oceniałam), tak po wizycie kuriera zdanie swoje zmieniłam. Ale nie o kurierze tutaj mowa, a o Nivei, więc może na opowieść o przygodzie z InPostowym kurierem przyjdzie czas w innym poście ;)

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy po zdjęciu folii ochronnej, to ładne, niebieskie kartonowe pudełko. Mamy już kilka podobnych pudełek i wiemy, że na pewno do czegoś się przyda - na ten moment służą one do przechowywania Bąbelkowych skarbów. Pierwsze wrażenie super. Po otwarciu pudełka ukazał się zaś oczekiwany żel (tu zaskoczenia nie było :) ) oraz krótki list gratulacyjny. Krótko, zwięźle i na temat. Przejdźmy zatem już do meritum sprawy, czyli do recenzji żelu Nivea Baby z serii Emolienty.

Kilka ważnych uwag na wstępie. Do tej pory Bąbel kąpał się w Hippie. Miał króciutką przygodę z Johnson&Johnsonem, ale jakoś nie zapałaliśmy miłością do tej marki, więc w użyciu ciągle był Hipp. Nigdy też nie stosowaliśmy żadnych emolientów, zatem byliśmy ciekawi, jak jego skóra zareaguje na taką zmianę. A teraz już na serio, kilka słów o żelu.

Pierwsze wrażenie po dokładnym obejrzeniu butelki? WOW, duży! Żelu jest bowiem aż 500ml, a patrząc na to, ile potrzeba go do umycia Bąbla, powiem Wam, że starczy na baaaardzo długo. Podoba mi się aplikator, który odpowiednio ustawiony, skutecznie uniemożliwia wydostanie się żelu. Bardzo przydatna opcja przy wyjątkowo ciekawskim dziecku, albo nawet w przypadku zabierania kosmetyku w podróż. Etykietka z przodu zaprojektowana w bardzo estetyczny i przejrzysty sposób. W oczy rzucają się także wszelkie zapewnienia producenta o naturalności swojego produktu, które zamieszczone zostały na przedzie opakowania. Takich komunikatów jak "hipoalergiczny", "bez barwników, alkoholu i parabenów" czy "posiada pozytywną opinię Instytutu Matki i Dziecka" nie da się przeoczyć. Da się za to przeoczyć inną ważną informację, ale o niej nieco później.

Jak wygląda skład produktu? Zbytnio się na tym nie znam, ale zasięgnęłam opinii u mojego kosmetykowego guru, czyli Sroki O. Wyszło, że żel, który dane mi było testować (w sumie to jest, bo żelu jest tyle, że ciągle go testuję) najlepszy nie jest, ale nie jest i najgorszy. Na tle całej linii tych kosmetyków wypada jednak dość dobrze, tzn. jest jedynym kosmetykiem, który nadaje się do użytku (największym winowajcą są tu dwa PEGi, które mogą rozpulchniać i osłabiać skórę). Jednak ostatecznie dość dobrze zatem trafiliśmy.

W użytku żel jest przyjemny. Wprawdzie nie odpowiada mi jego zapach - jest taki nijaki, jednak ostatecznie jest to przecież mało istotna kwestia. W tym względzie przyzwyczaiłam się już do charakterystycznego zapachu linii kosmetyków Hipp, który ja nazywam zapachem dziecka. Nivea  niestety dzieckiem nie pachnie. Ale pomijając kwestię aromatu, to nie mam temu kosmetykowi nic do zarzucenia. Nie pieni się aż tak mocno, ładnie się nim myje bobasa. A co najważniejsze, faktycznie dobrze nawilża skórę malucha. Stosując do kąpieli płynu Hipp, zmuszeni byliśmy do używania jeszcze oliwki, bowiem delikatny kosmetyk nie był w stanie wystarczająco nawilżyć, wysuszonej przez naszą twardą wodę, skóry Bąbelka. Żel Nivea Baby Emolient w tym wypadku w zupełności wystarcza. Oliwki po nim stosować nie trzeba, a skóra i tak jest delikatna i mięciutka.

Żadnych niepożądanych reakcji skórnych - podrażnień, wyprysków itp., u Bąbla nie zaobserwowaliśmy. Śmiem zatem stwierdzić, że żel jest dla skóry niemowlaka bezpieczny (a na pewno naszego niemowlaka).

A jak już przy niemowlaku jesteśmy. Żel NIE NADAJE się do stosowania dla noworodków. Kosmetyku można używać dopiero od 1 miesiąca życia, o czym jesteśmy informowani niestety gdzieś z tyłu opakowania, w tłumie innych informacji, gdzie nie każdy rodzic sięgnie wzrokiem, a jeśli już sięgnie, to w natłoku podanych tam informacji może po prostu nie doczytać.

Podsumowując? Nie jest to zły produkt. Taki o, zwykły żel. Przypuszczam jednak, że nie zadomowi się u nas na dłużej, po zużyciu tego opakowania, wróciliśmy do starego, dobrego Hippa, bo jednak brakuje mi tego zapachu dziecka. :)






























Share:

1 komentarz:

Komentarze motywują, także nie wahaj się - pisz :)