wtorek, 21 lutego 2017

Dziecko i zwierzę pod jednym dachem?

I ja, i mój Ślubny zaliczamy się do tzw. psolubnych. Kudłate, czterołapne, machające swoimi ogonami stworzenia od zawsze uwielbialiśmy i zawsze musieliśmy mieć choć jednego przedstawiciela szczekającego gatunku pod swoim dachem. Kiedy zatem dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami, zaczęliśmy się zastanawiać. Niby naszej kudłatej łajzie ufaliśmy i mieliśmy podejrzenia, że Bąbla ona nie skrzywdzi, jednak gdzieś z tyłu głowy pojawiały się kolejne pytania – co z naszym kochanym kundlem? Czy zaakceptuje nowego członka rodziny? Jak będzie wyglądało nasze życie z dzieckiem i psem? Czy jest to w ogóle możliwe? Co, jak się pojawi alergia? A jak będą inne problemy, to co wtedy?

http://www.petpaw.com.au/


Dzisiejszy wpis powstaje po ponad 8 miesiącach wspólnego funkcjonowania naszej czwórki pod jednym dachem. Wydaje mi się zatem, że coś w tym temacie do powiedzenia mogę już mieć :) Pamiętajcie jednak, że Cesarem Millanem nie jestem, psiej psychologii nie skończyłam i daleko mi do zwierzęcego behawiorysty choćby najgorszego sortu, dlatego nie będę się tutaj wymądrzać i dawać rad, które równie dobrze moglibyście znaleźć na pierwszej lepszej stronie internetowej. Nie. Powielanie materiału z innych witryn nie miałoby większego sensu. Zamiast pseudonaukowego bełkotu, napiszę po prostu jak to było u nas :)

Zacznijmy zatem od początku.

KROK 1 – odzyskać małżeńskie łoże

Nasze psisko wiodło przez jakiś czas niełatwy żywot w schroniskowej klatce. Aby je przestawić na swobodne funkcjonowanie w sprzyjającym mu środowisku, mój osobisty Ślubny pozwolił mu na kilka rzeczy, z których część, przyznaję, wyjątkowo mi się nie podobała. Jedną z takich rzeczy było spanie na łóżku, z którym, w związku ze zbliżającą się wizją posiadania innego kandydata do współdzielenia z nami małżeńskiego łoża, psisko niechybnie musiało się pożegnać.

http://www.webmd.com/a-to-z-guides/discomfort-15/better-sleep/slideshow-sleep-tips

Sukces rodzi się w bólach. I w tym przypadku też tak było. Psisko nasze bardzo karne jest. Boi się absolutnie wszystkiego. A jak się boi, sika. Było ciężko – zarówno fizycznie (psiak ponad 30 kg waży, więc trochę siły trzeba przy nim czasem użyć), jak i psychicznie (uwierzcie mi, nerwów to ja miałam sporo, jak przyszło mi po raz kolejny zmieniać zmoczoną pościel, a pies po kolejnym „NIE” dalej pchał się na łóżko), jednak po niezliczonych zasikanych narzutach i prześcieradłach, po milionach spojrzeń a’la kot ze Shreka pytających „Dlaczego? Co ja ci zrobiłam?”, które potrafiłyby złamać największego twardziela, łoże udało nam się odzyskać.

KROK 2 – pożegnanie z robalami

Zaciągnięcie naszej kochanej krówki do weterynarza wcale nie jest takie łatwe. Zastrzyków boi się jak wszystkiego, przepisane lekarstwa w tabletkach chowa pod językiem, aby je potem gdzieś wypluć, a swoją panią weterynarz kocha tak, jak okoliczne koty. Niestety przygotowując się na przyjście maluszka, wizyta u weterynarza była konieczna.

http://animals.howstuffworks.com/pets/pet-travel/pet-meds-for-traveling.htm

Nie żeby nasza psina chorowała. Co to, to nie. Ona, jak na typowego kundla przystało, ma zdrowie typowego kundla, który najgorsze świństwo potrafi zjeść i zdrowo funkcjonować, podczas gdy jej rodowodowi kuzyni po tym samym wylądowaliby pod kroplówką z rozstrojem żołądka (liczba wizyt u weterynarza naszego Krowiszcza od początku jej pobytu u nas – będzie już kilka lat, jest mniejsza niż liczba wizyt naszego poprzedniego rodowodowego rasowego lokator w ciągu tygodnia). Z racji jednak też typowego kundlowatego zamiłowania Krowiszcza do wszystkiego, co brudne, stare, przeterminowane i zapchlone oraz z racji maluszka w drodze, trzeba było zwrócić większą uwagę na potencjalnych niechcianych lokatorów wszelkiej postaci, którzy mogliby się osiedlić na (lub w) naszym kochanym Krowiszczu.

Odrobaczanie, odkleszczanie i inne odinsekcanie było obowiązkowe do przeprowadzenia. No i od teraz przeprowadzamy je dużo częściej.

KROK 3 – przyzwyczaj, że nie jest już pępkiem wszechświata

Do czasu pojawienia się na świecie Bąbla, naszym jedynym „dzieckiem”, aczkolwiek adoptowanym, było w pewnym sensie właśnie nasze Krowiszcze. Nie ukrywam, że baaaaardzo je też dlatego rozpuściliśmy. Niestety razem z informacją o ciąży, musiały nastać nowe zasady. Krowiszcze musiało zrozumieć, że teraz nie jest najważniejsze i musiało się dostosować do nowego rozkładu dnia. Spacery? Owszem, ale nie ze mną, a tylko ze Ślubnym i w określonej godzinie – no, chyba że jest weekend i idziemy na spacer całą czwórką. Karmienie tak samo – obowiązek spadł na Ślubnego i znów trzeba było nieco zmodyfikować godziny psich posiłków. Generalnie to musieliśmy nauczyć naszą Bestyjkę znaczenia słowa „NIE” :)

KROK 4 – zapoznaj z nowymi zapachami

Na naszego Bąbla od początku czekał jeden konkretny pokój, który, po dowiedzeniu się, że zostaniemy rodzicami, powoli przeistaczał się z miejsca, gdzie trzymane jest wszystko i nic, w ładny, zgrabny pokoik dziecięcy. Nasze Krowiszcze oczywiście tą zmianę (zresztą tak, jak każdą zmianę) traktowało jak swoisty Armagedon. Konieczne zatem było zapoznanie jej z nowym. Każda rzecz, zanim znalazła się w pokoiku, była dokładnie obwąchana przez Bestyjkę – Bąbelkowa wykładzina, Bąbelkowe mebelki, łóżeczko. Wszystko to zostało w pewnym sensie „przedstawione” Krowiszczu. I był tego efekt. Bestyjka po jakimś czasie już bez obaw sama wchodziła do Bąbelkowego pokoiku i obwąchiwała stare-nowe kąty.

https://www.reddit.com/r/aww/comments/zkokg/friends_dog_meets_his_new_baby/

Najważniejszym punktem kroku 4 była godzina O, czyli moment przyjścia Bąbla na świat. Chcieliśmy, aby pierwsze pieluchy, w które dziecię było zawinięte, położyć w Bąbelkowym pokoju i dać tym samym wyraźny komunikat Bestyjce, że odtąd w tym oto miejscu rezydować będzie właściciel tego zapachu. Ponadto Krowiszcze poznało w ten sposób specyficzny zapach nowego członka rodziny, dzięki czemu spotkanie „twarzą w twarz” jej i Bąbla nie było dla niej prawdopodobnie aż tak stresujące. Oczywiście należało by też pamiętać, aby już po przyjeździe Bąbla do domu, przy zachowaniu wszelkich możliwych środków ostrożności, oficjalnie przedstawić dziecię Krowiszczu. 

Te cztery kroki u nas wystarczyły. Bestyjka się przestawiła i ładnie przystosowała do nowych porządków. Wprawdzie na początku Bąbelka traktowała jak najbardziej niebezpieczne stworzenie we wszechświecie, od którego trzeba trzymać się jak najdalej, jednak po jakimś czasie oswoiła się z nim i dzisiaj są najlepszymi kumplami.

http://www.fanpop.com/clubs/dogs/images/32441571/title/beautiful-dog-baby-photo

I pamiętajcie, że ABSOLUTNIE NAJGORSZĄ rzeczą, jaką jesteście w stanie zrobić, to oddanie czworonoga! Do przygotowania się na przyjście dziecka na świat jest aż 9 miesięcy. To bardzo dużo. Nic nie stoi zatem na przeszkodzie, aby w czasie, kiedy na nowego członka rodziny będziecie się przygotowywać Wy, przygotowywać też Waszego pupila. Oddanie czterołapnego to naprawdę ostateczna ostateczność, która wchodzi w grę tylko w naprawdę ekstremalnych przypadkach.

http://www.professorshouse.com/pet-friendly-house/
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Komentarze motywują, także nie wahaj się - pisz :)