Dzisiaj miałam przeprowadzoną inseminację. Pierwszą w moim życiu, także nieco się zdziwiłam absurdalnie krótkim czasem zabiegu - nie wiem czy trwał nawet minutę. Było bezboleśnie - szczerze mówiąc, to o tym, że to już koniec uświadomiło mnie stwierdzenie mojego ginekologa prowadzącego, który bardzo optymistycznym tonem rzucił: "No i pięknie!". Potem trzeba jeszcze tylko było poleżeć kilkanaście minut w fotelu i już.
Teraz - 11 godzin po zabiegu, mam wrażenie (chociaż w sumie takie wrażenie utrzymuje się od momentu podania Ovitrelle), że w moim brzuchu coś się dzieje. A to uczucie kłucia, a to uczucie czegoś podobnego do wzdęć, coś się ciągle przesuwa albo pulsuje. Nie wiem czy to normalne zachowanie związane z otrzymaną dawką leków, czy też może moja wyobraźnia szaleje :)
Więcej dowiem się za jakieś 2 tygodnie. Na razie jestem nastawiona optymistycznie :) Nawet pomimo niezbyt sprzyjających statystyk dotyczących pierwszego zabiegu inseminacji :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Komentarze motywują, także nie wahaj się - pisz :)