 |
http://www.radicalmentoring.com/ |
Jestem już po badaniu. No i niestety różowo nie jest. Okazało się, że mój organizm w ogóle nie zareagował na stymulację lekami... Jakimś pocieszeniem wydają się być słowa lekarza, który stwierdził, że podczas jego długoletniej praktyki w zasadzie nie zdarzyło się, aby ktoś po pierwszej stymulacji Clostilbelgytem wyprodukował jakieś gotowe do podjęcia pracy jajeczka - z reguły trwało to dłużej, nawet pół roku. Pozostaje mieć nadzieję, że i w moim przypadku potrzeba po prostu dłuższej stymulacji. Jeszcze więcej odpowiedzi na nurtujące mnie pytania powinnam uzyskać w środę. Wtedy to bowiem idę na konsultację do mojej pani gin.-endo.
Nastroju oczywiście najlepszego wobec tego w dniu dzisiejszym nie mam, ale cóż... Życie. Na pocieszenie zafundowałam sobie cieniutki kawałeczek mężowego ciasta... Ale z perspektywy czasu patrząc to nie było warto. Teraz dręczą mnie bowiem z tego powodu wyrzuty sumienia.
Głowa do góry ! Niestety objawy tej choroby i ja musiałam zwalczać przez długi okres. Na wszystko przyjdzie pora, więc nie poddawaj się ! :)
OdpowiedzUsuńI taki właśnie mam zamiar :) Dodatkową motywacją jest fakt, że znajoma osoba również zmagała się z ową przypadłością, a na sierpień tego roku ma już wyznaczony termin porodu :)
OdpowiedzUsuń