poniedziałek, 9 grudnia 2019

Podróżujemy z dzieckiem. Mazury

Post o Mazurach obiecałam chyba ze dwa lata temu. W którymś momencie o nim zapomniałam, ale oto nadchodzi. Obiecany, aczkolwiek pewnie nie wyczekiwany ;)

Na Mazurach nie byłam nigdy. Jak więc zwiedzać, to zwiedzać na całego. Trochę kombinowaliśmy, jak rozplanować całą naszą podróż, żeby zobaczyć możliwie najwięcej (należymy bardziej do tej grupy turystów, która może wyzionąć ducha, kiedy musi przez kilka godzin leżeć plackiem na plaży). Z tyłu głowy zaś pozostawała myśl, żeby cała podróż była maksymalnie przystosowana do możliwości naszego Malucha. Tak więc podzieliliśmy całą eskapadę na kilka etapów, o których pokrótce poniżej. Do każdego ciekawego (moim zdaniem) obiektu/ miejscowości, postaram się załączyć link, żebyście też mogli kiedyś tam wpaść (o ile zechcecie).

1) Pomorze - Olsztynek - Mrągowo


Cała nasza trasa, na skutek różnych dziwnych decyzji i tęsknoty do polskiego morza, ma swój początek na Pomorzu. Darujmy jednak zwiedzanie nadmorskich plaż. Skupmy się na faktycznej trasie, a tu pierwszy ważny etap to dotarcie do naszej bazy wypadowej - Mrągowa (przyznam, że długo zastanawialiśmy się, czy nie lepsze będą tu Mikołajki, Ryn czy też jakaś inna mniejsza miejscowość. Decyzja została jednak podjęta i teraz możemy tylko żałować tudzież być zadowoleni z takiego, a nie innego wyboru). A na trasie z Pomorza do Mrągowa jest ciekawy punkt - skansen, tudzież oficjalnie Muzeum Budownictwa Ludowego. Park Etnograficzny w Olsztynku, położony w Olsztynku :)



2) Mrągowo - Święta Lipka - Reszel


Kolejny dzień to wypad do Świętej Lipki. W końcu to niedaleko. Dobrym argumentem jest też fakt, że tego dnia wypadała niedziela, a że możemy nazwać się osobami wierzącymi, wizyta w tamtejszym Sanktuarium Maryjnym była punktem obowiązkowym. No i, jakby nie patrzeć, to jeden z większych zabytków regionu. Po Świętej Lipce zajechaliśmy do położonego nieopodal Reszla, gdzie znajduje się zamek. Co prawda do zwiedzania nie ma w nim zbyt wiele, bowiem w zamku mieści się aktualnie hotel z restauracją, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby pofatygować się na wieżę i pstryknąć sobie zdjęcie okolicznej panoramy. Do zamkowych lochów, od razu uprzedzam, nie warto schodzić. 






3) Mrągowo - Kętrzyn - Owczarnia


Kolejny dzień i kolejne miasto. Tym razem wcale nie tak bardzo odległy, starusieńki Kętrzyn i pobliska Owczarnia. W Kętrzynie starość miasta czuć z każdej strony. Widoczna jest ona też niestety w starych, zniszczonych budynkach. To jednak właśnie w tym mieście najmilej spędziliśmy czas, przednie bawiąc się przy rozwiązywaniu miejskich zagadek i właśnie w ten sposób zwiedzając Kętrzyn. Polecam też wizytę w Konsulacie Świętego Mikołaja - miejscu, gdzie Święta Bożego Narodzenia trwają cały rok. Radzę wcześniej zadzwonić i zarezerwować sobie wizytę. Gwarantuję, że dzieciaki będą bardzo zadowolone. 

Na deser polecam wizytę w Owczarni. Znajduje się tam niewielkie rozmiarami, ale bogate w eksponaty Muzeum Ziemi Mazurskiej, stworzone przez prawdziwych pasjonatów historii. Żeby zwiedzić, trzeba nieco pokombinować - musieliśmy wykonać telefon, bo budynek był akurat zamknięty, ale uwierzcie mi, warto. Wiedza oprowadzającej nas starszej pani była ogromna i bardzo sympatycznie się z nią rozmawiało. A jeśli historia Wam niemiła, możecie po prostu zjeść tam smaczny posiłek :)





4) Mrągowo - Mamerki - Gierłoż (Wilczy Szaniec)


Kolejny dzień i jeszcze bardziej zagłębiamy się w historii. Tego dnia zaplanowaliśmy bowiem wypad do Gierłoży. W międzyczasie okazało się jednak, że jak już jesteśmy tak daleko od Mrągowa, to, gdybyśmy nadrobili nieco kilometrów, udałoby nam się zwiedzić także Mamerki! Był to dość szalony pomysł, ale udało się go zrealizować. I powiem szczerze, że dobrze wyszło, bo po samej Gierłoży czułabym wielki niedosyt. Mamerki, choć zdecydowanie mniejsze, oferują nieporównywalnie więcej niż Wilczy Szaniec, w którym, jak dla mnie, znaleźć można tylko kupę kamieni. Dodatkowo w obu miejscach było niesamowicie wilgotno i mgliście, a nasze aparaty miały problem ze złapaniem ostrości, przez co większość zdjęć, jakie tam zrobiliśmy nadaje się do wywalenia.



5) Mrągowo - Mikołajki - Kadzidłowo - Niedźwiedzi Róg


Piąta trasa, jaką pokonaliśmy była odskocznią od tej całej historii, której się nałykaliśmy w trakcie ostatnich wypraw. Tym razem postawiliśmy na naturę. No i chcieliśmy, żeby nasz brzdąc też zobaczył coś, co go zainteresuje. Należało mu się za to całe grzeczne zwiedzanie z nami i za godziny spędzone w samochodowym foteliku, który pewnie do najwygodniejszych nie należał, nawet jeśli był mega wygodny. Plan był więc taki: wizyta w Mikołajkach i spacer po mieście, Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie i wypad do Niedźwiedziego Rogu nad Śniardwy. Plan zrealizowany oczywiście w 100%, ale wrażenia z każdego z tych miejsc całkowicie odmienne niż oczekiwaliśmy.

Po Mikołajkach oczekiwaliśmy zdecydowanie więcej. Okazało się jednak, że jest to po prostu nieduże miasto. Czyste, zadbane i z ślicznie wyglądającą przystanią z zacumowanymi przy niej żaglówkami, ale... to tyle. Niczego specjalnego więcej tam nie znaleźliśmy. Ot, przyjemne miasteczko na spacer i tyle.

Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie to z kolei jedna, wielka porażka. Niby wcześniej wiedzieliśmy o negatywnych opiniach, jakie krążą w sieci o tym miejscu, ale zawsze zakładamy, że nie może być aż tak źle i z reguły nastawiamy się po prostu neutralnie do konkretnej rzeczy. Tu jednak faktycznie nie dzieje się ciekawie. Miejsce ma wiele wad od infrastruktury począwszy, a na samych zwierzakach skończywszy. Park może i potencjał ma, ale na chwilę obecną zdecydowanie źle go wykorzystuje (a raczej nie wykorzystuje).

No i na koniec Niedźwiedzi Róg. Wioseczka, w której nic nie ma. Poza jedną rzeczą - jeziorem Śniardwy. Cóż mogę tu powiedzieć. Malowniczo. Ładnie. Cicho (to też pewnie zasługa tego, że generalnie cała nasza podróż miała miejsce w październiku, czyli gruuubo po szczycie sezonu). Moglibyśmy tam zamieszkać. Ta lokalizacja zdecydowanie na plus, aczkolwiek jakichś większych atrakcji, poza samym jeziorem, raczej tam nie spotkamy.

  












6) Mrągowo - Giżycko


Szósta wycieczka zaprowadziła nas do Giżycka. Tam pospacerowaliśmy po mieście, w którym nic nas zbytnio nie zachwyciło. Potem jednak skierowaliśmy się do głównego powodu, dla którego w ogóle pojawiliśmy się w tym mieście - do Twierdzy Boyen. Dla męża, miłośnika historii, zwiedzanie twierdzy było świetnym doświadczeniem. Tym bardziej, że mógł porównać Twierdzę Boyen do twierdzy, położonej bliżej naszego miejsca zamieszkania - do Modlina. A różnica między tymi dwoma obiektami jest kolosalna! Oczywiście w starciu bezsprzecznie wygrywa giżycka twierdza, toteż z czystym sumieniem polecam Wam wizytę.






7) Miasto Mrągowo

No i na koniec miasto, w którym stacjonowaliśmy. Mrągowo. Ostatecznie trochę żałowaliśmy wyboru, bo niezbyt nam się ono spodobało. Po części może wynikało to też z faktu, że wszystkie słoneczne dni wykorzystaliśmy na zwiedzanie okolicy, a samo Mrągowo przyszło zwiedzać nam w strugach deszczu. Nie zmienia to jednak faktu, że na mnie wrażenia nie zrobił ani słynny Amfiteatr, ani miejscowe parki czy skwery. Dodatkowo, jak na tak rozreklamowane turystycznie miejsce, zbyt dużo było tam brudu. Wydaje mi się, że Mikołajki wypadłyby jako baza wypadowa dużo lepiej.




Ogólnie jednak z wycieczki wróciliśmy wyjątkowo zadowoleni i z postanowieniem, aby w następnych latach robić sobie podobne eskapady po kolejnych rejonach Polski. Jest przecież tyle pięknych miejsc. Wystarczy tylko wystawić głowę za drzwi własnego domu :) A na Mazury na pewno wrócimy. Może już nie na takie zwiedzanie, ale żeby odpocząć w ciszy. Bo ciszę można tam znaleźć bez problemu.
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Komentarze motywują, także nie wahaj się - pisz :)