niedziela, 18 czerwca 2017

Piękna nasza Polska cała, czyli podróżujemy z dzieckiem

Kiedy dwie osoby z duszą podróżnika stają przed faktem, jakim jest posiadanie dziecka, to po jakimś czasie gdzieś pojawia się pytanie - co teraz z tymi podróżami? My tak mieliśmy. Wcześniej często wybieraliśmy się na cały dzień, spontanicznie, rowerami, albo samochodem, albo i jeszcze innym środkiem transportu. Z butelką wody w plecakach i kilkoma drobnymi na coś do jedzenia po drodze, bo z reguły robione wcześniej kanapki, wytelepane w trakcie jazdy rowerem w plecaku, nie nadawały się do zjedzenia. I jak w taki tryb życia wpleść dziecko? No okazuje się, że się da, aczkolwiek nie bez odrobiny wyrzeczeń. Ale, z racji, że blog nosi tytuł "Z wyrzeczeniami", dla nas to nic nowego :D

http://www.motokobiety.pl/archiwum/serwis_informacyjny/aktualnosci/mama_w_podrozy/dziecko_podroz/
THUMBS/THUMB_WIDE_BIG_babyonglobe.jpg
Oczywiście od razu odpadły wszelkie spontaniczne, rowerowe eskapady. W użyciu do tej pory jest głównie auto, ale wiemy, że jeszcze trochę i będziemy mogli śmiało z powrotem wpleść w naszą codzienność rower - trzeba tylko zaopatrzyć się w fotelik na rower i voila! Wszystkie wyprawy, jakie teraz podejmujemy, wymagają uważnego zaplanowania i przewidzenia każdego możliwego scenariusza. Nie ma mowy, żeby zapomnieć o czymś, bo z błahostki może się zrobić poważny problem. 

Najbardziej przekonaliśmy się o tym, kiedy któregoś jesiennego, wybitnie deszczowego dnia, wybraliśmy się z Bąblem do przychodni na drugim końcu miasta. Teoretycznie przewidzieliśmy wszystko oprócz dwóch rzeczy - ponad godzinnego opóźnienia w przychodni i możliwego powrotu w godzinach szczytu. Efekt tego nieszczęsnego splotu wydarzeń był taki, że została przesunięta godzina Bąblowego karmienia i, summa summarum, zrobiliśmy coś, czego ABSOLUTNIE robić nie można, podaliśmy mu cyca w samochodzie, kiedy staliśmy w korku. Pewnie problemu by nie było, gdyby Bąbel, jak każde normalne dziecko, wypił przygotowaną przeze mnie porcję odciągniętego mleka z butelki. Wtedy jednak dowiedzieliśmy się, że Bąbel nie jest normalnym dzieckiem i z butelki pić nie chce. 

Teraz, kiedy Bąbel ma prawie roczek, podróżowanie z nim jest paradoksalnie cięższe, niż kiedy był kilkutygodniowym szkrabem. Wcześniej wystarczył cycek tuż przed wyjazdem i Bąbel bez problemu przesypiał całą trasę. Oczywiście wiadomo, że trasy, których pokonanie zajmowało więcej czasu niż jakieś 2-3 godziny, wymagały postoju na przerwę od fotelika i rozprostowanie maleńkich kosteczek. Niemniej wtedy szum samochodowego silnika i kołysanie momentalnie usypiały naszego malucha.
http://babiestravellite.com
Aktualnie musimy się nieźle natrudzić, żeby przejechać dłuższą trasę bez rozstroju nerwowego, bo Bąbel nienawidzi siedzieć długo w miejscu, a spać to on może w aucie co najwyżej godzinę. Potem jest już wypoczęty i gotowy do zabawy. A nie daj Boże jechać po ciemku, kiedy już nic nie widać za oknem!

No, ale do rzeczy, bo widzę, że kilka słów krótkiego wstępu przerodziło się w mega długaśny post, który prawdopodobnie skończy się tym, że to, co miało być opisane tutaj, pojawi się w przyszłych postach.

Chociaż w sumie... Tak. Myślę, że to jest dobry pomysł. Wprowadzę na blogu nowy cykl postów. Tym razem o podróżowaniu. Będzie tam kilka słów o bezpieczeństwie. O sprawdzonych przez nas gadżetach, które ułatwiają podróż. Może wspomnę też o naszych kilku podróżnych perypetiach? Pomyślę. Na pewno natomiast będzie o miejscach, w które warto pojechać z dzieckiem (to właśnie miało być tematem tego wpisu, ale jakoś tak mnie poniosło...). 

No nic. Na teraz się żegnamy. A na Mazury zapraszam w innym terminie :)
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Komentarze motywują, także nie wahaj się - pisz :)