Jakiś czas temu trafiłam na informację o możliwości wzięcia udziału w teście fotoksiążki. Specjalna Bąblowa fotoksiążka już od dawna chodziła mi i Ślubnemu po głowie, zatem nie zastanawiałam się długo i zgłosiłam się. Wprawdzie fotograf ze mnie marny, a i zdjęcia, jakie robię nie są jakieś powalające pod kątem technicznym (kwestia marnego aparatu), ale spróbować zawsze warto, więc zgłoszenie poszło w świat.
Wczoraj zaś, będąc z Bąbelkiem na spacerze, odebrałam telefon od kuriera. Czekał na mnie z przesyłką. Zgłupiałam, bo nie przypominałam sobie, żebym coś ostatnio zamawiała. Zdziwienie było jeszcze większe, kiedy kurier poinformował mnie o tym, że przesyłka jest z Niemiec! Tu już mi koparka opadła, bo zza granicy to ja przecież nic nie zamawiałam. Rozjaśnienie przyszło w momencie, kiedy już trzymałam ową tajemniczą przesyłkę w rękach. Przecież to Bąblowa fotoksiążka!
Zacznijmy jednak od początku, czyli od tworzenia naszego albumu. Fotoksiążkę projektowaliśmy ze Ślubnym sami. Posłużyła nam do tego specjalna, darmowa aplikacja, którą wystarczy pobrać ze strony Saal Digital. Waży niedużo, instaluje się szybko, a jej obsługa to pikuś. Nawet dla takich laików fotograficznych, jak my.
Pierwsze, co rzuciło się nam w oczy to bardzo duży wybór wszystkiego. Mamy bogatą ofertę różnych ustawień co do "wyglądu zewnętrznego" naszej książki. Możemy wybrać format książki, to czy chcemy mieć watowaną okładkę, czy też nie, czy strony mają być matowe, czy błyszczące, ile stron ma liczyć nasz album itd., itp. Po ustaleniu tych danych mamy z kolei ogrom gotowych szablonów, wzorów tła, czy klipartów (które wcale nie są tu takie brzydkie i oklepane, jak te z pakietu Windows), a pamiętać trzeba, że zawsze, jeśli nic się nam nie spodoba (chociaż w to akurat wątpię), sami możemy coś stworzyć.
Po wielu zmianach ustawień wybraliśmy w końcu dwa motywy, do których utworzyliśmy fotoksiążki - jeden elegancki, stonowany, w odcieniach szarości i bieli oraz drugi szalony (już nawet nazwa układu "rozbrykany" mówi sama za siebie), w którym puściliśmy wodze fantazji, załadowaliśmy szablon klipartami i różnymi tłami. Dobór zdjęć to też prosta sprawa. Tym bardziej, że program za każdym razem podpowiada, czy zdjęcie, jakie chcemy umieścić w danym miejscu, jest odpowiednie jakościowo. Kilka razy zmienialiśmy fotografie, bo okazywało się, że jakieś zdjęcie było zbyt słabej rozdzielczości, żeby wpasować je do albumu. Oba projekty udało się jednak stworzyć bardzo szybko, zgrabnie i bezproblemowo. Pozostało tylko zdecydować się na któryś z nich i już.
Ostatecznie wygrała stonowana wersja fotoksiążki. W formacie 19x19. Z watowaną okładką i matowymi stronami. Wprawdzie program podpowiadał nam tutaj, żeby przy naszej szarej okładce, nie brać matu, ale nie wyobrażaliśmy sobie naszej książki w błyszczącej oprawie, na której widać byłoby ślad każdego palucha. Czas zatem było ją zamówić i czekać na dostawę.
Naszą książkę zamówiliśmy w poniedziałek wieczorem. Przyzwyczajeni czasem realizacji tego typu zamówień w punktach foto, z których wcześniej korzystaliśmy, nastawialiśmy się na otrzymanie fotoksiążki gdzieś w okolicach Wielkanocy. Jakież było zatem zdziwienie, kiedy fotoksiążka dotarła do nas... jeszcze w piątek w tym samym tygodniu! A drogę do pokonania miała niemałą, bo szła aż z Niemiec! No wielki szacun za czas realizacji!
A jak nasze odczucia co do samej fotoksiążki? Jest absolutnie śliczna. I nie tylko dlatego, że na każdej stronie jest nasz Bąbel :) Wykonanie jest po prostu mistrzowskie. Watowana okładka jest przyjemna w dotyku i bardzo mięciutka. Strony są pięknie matowe, papier ma świetną gramaturę i fakturę. Jest też idealnie gruby, a jednocześnie bardzo miękki. Wszystkie kolory są intensywne i wiernie odwzorowane. Po prostu cud, miód i orzeszki!
Bąbelkowa fotoksiążka tak nam się spodobała, że myślimy o zamówieniu kolejnej rzeczy od Saal Digital Polska. Od zawsze marzyliśmy o wielkim fotoobrazie z jednym z naszych zdjęć ślubnych nad naszym łóżkiem w sypialni. Wydaje nam się, że to marzenie ma ogromną szansę się teraz spełnić. Bo oglądając otrzymaną fotoksiążkę, jesteśmy pewni, że fotoobraz wykonany będzie równie profesjonalnie.
A jeśli Wy też chcecie mieć podobną fotoksiążkę, zapraszam Was na stronę https://www.saal-digital.pl/.
#saaldigitalpolska
Pierwsze, co rzuciło się nam w oczy to bardzo duży wybór wszystkiego. Mamy bogatą ofertę różnych ustawień co do "wyglądu zewnętrznego" naszej książki. Możemy wybrać format książki, to czy chcemy mieć watowaną okładkę, czy też nie, czy strony mają być matowe, czy błyszczące, ile stron ma liczyć nasz album itd., itp. Po ustaleniu tych danych mamy z kolei ogrom gotowych szablonów, wzorów tła, czy klipartów (które wcale nie są tu takie brzydkie i oklepane, jak te z pakietu Windows), a pamiętać trzeba, że zawsze, jeśli nic się nam nie spodoba (chociaż w to akurat wątpię), sami możemy coś stworzyć.
Po wielu zmianach ustawień wybraliśmy w końcu dwa motywy, do których utworzyliśmy fotoksiążki - jeden elegancki, stonowany, w odcieniach szarości i bieli oraz drugi szalony (już nawet nazwa układu "rozbrykany" mówi sama za siebie), w którym puściliśmy wodze fantazji, załadowaliśmy szablon klipartami i różnymi tłami. Dobór zdjęć to też prosta sprawa. Tym bardziej, że program za każdym razem podpowiada, czy zdjęcie, jakie chcemy umieścić w danym miejscu, jest odpowiednie jakościowo. Kilka razy zmienialiśmy fotografie, bo okazywało się, że jakieś zdjęcie było zbyt słabej rozdzielczości, żeby wpasować je do albumu. Oba projekty udało się jednak stworzyć bardzo szybko, zgrabnie i bezproblemowo. Pozostało tylko zdecydować się na któryś z nich i już.
Ostatecznie wygrała stonowana wersja fotoksiążki. W formacie 19x19. Z watowaną okładką i matowymi stronami. Wprawdzie program podpowiadał nam tutaj, żeby przy naszej szarej okładce, nie brać matu, ale nie wyobrażaliśmy sobie naszej książki w błyszczącej oprawie, na której widać byłoby ślad każdego palucha. Czas zatem było ją zamówić i czekać na dostawę.
Naszą książkę zamówiliśmy w poniedziałek wieczorem. Przyzwyczajeni czasem realizacji tego typu zamówień w punktach foto, z których wcześniej korzystaliśmy, nastawialiśmy się na otrzymanie fotoksiążki gdzieś w okolicach Wielkanocy. Jakież było zatem zdziwienie, kiedy fotoksiążka dotarła do nas... jeszcze w piątek w tym samym tygodniu! A drogę do pokonania miała niemałą, bo szła aż z Niemiec! No wielki szacun za czas realizacji!
A jak nasze odczucia co do samej fotoksiążki? Jest absolutnie śliczna. I nie tylko dlatego, że na każdej stronie jest nasz Bąbel :) Wykonanie jest po prostu mistrzowskie. Watowana okładka jest przyjemna w dotyku i bardzo mięciutka. Strony są pięknie matowe, papier ma świetną gramaturę i fakturę. Jest też idealnie gruby, a jednocześnie bardzo miękki. Wszystkie kolory są intensywne i wiernie odwzorowane. Po prostu cud, miód i orzeszki!
Bąbelkowa fotoksiążka tak nam się spodobała, że myślimy o zamówieniu kolejnej rzeczy od Saal Digital Polska. Od zawsze marzyliśmy o wielkim fotoobrazie z jednym z naszych zdjęć ślubnych nad naszym łóżkiem w sypialni. Wydaje nam się, że to marzenie ma ogromną szansę się teraz spełnić. Bo oglądając otrzymaną fotoksiążkę, jesteśmy pewni, że fotoobraz wykonany będzie równie profesjonalnie.
A jeśli Wy też chcecie mieć podobną fotoksiążkę, zapraszam Was na stronę https://www.saal-digital.pl/.

#saaldigitalpolska
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Komentarze motywują, także nie wahaj się - pisz :)