Pieluchy
Happy kupiliśmy, bo... w zasadzie to nie wiem czemu. Wśród znajomych słyszałam
o nich tylko same negatywne opinie. Wszyscy wytykali im, że są absurdalnie
drogie jak na oferowaną jakość, że śmierdzą, że przeciekają itp., itd. Tego
dnia w sklepie trwała akurat promocja na pieluchy Happy, nam pieluchowe zasoby
się gwałtownie skurczyły, więc trzeba było się w coś zaopatrzyć. I tak jakoś
się stało, że, zamiast kupić w Rossmanie zdecydowanie tańsze Babydreamy,
wpakowaliśmy do koszyka w Auchan pieluchy Happy rodzimej Belli.
Oczywiście pierwsze co trzeba było zrobić po powrocie do domu, to
dać upust swojej nowej obsesji, jaką jest fotografowanie wszystkiego, co
kupujemy Bąblowi (bądź też sobie). Pewnie z perspektywy innej osoby wygląda to
co najmniej dziwnie. No bo co można powiedzieć o osobie, która, wykładając
paczkę pieluch z torby, zamiast rozpakować ją i ułożyć ładnie pieluszki w
organizerze, łapie za aparat i uwiecznia każdy etap otwierania opakowania,
fotografuje pieluchy z każdej strony, a potem odkłada kilka sztuk w bezpieczne
miejsce, aby, razem z innymi pieluchami, czekały na chwile, kiedy będą znów
fotografowane, tym razem "grupowo" do zbiorczego postu na blogu? :)
A przechodząc już do samych pieluch, najpierw co nieco o stronie
wizualnej. Szata graficzna pieluszek Happy jest bardzo przyjemna i osobiście
uważam, że są to jedne z ładniejszych, o ile nie najładniejsze, pieluszki
dostępne na rynku. Podoba mi się, że jest prosto - ot, jakieś wzorki piesków
czy innych kotków, oszczędnie kolorystycznie - pieluszkę zdobią rysunki w
przyjemnym dla oka fiolecie, a nie w krzykliwych kolorach, którymi zapaćkana
jest cała pielucha i zdecydowanie oryginalnie - Happy nie powielają utartego
schematu ozdabiania pieluch (o ile takowy istnieje, ale mam nadzieję, że wiecie
o co mi chodzi). Poza tym jak każda pielucha - ma falbanki, przylepce i wkład.
Nic szczególnego z wyglądu.
W użyciu
pieluchy Happy sprawują się całkiem nieźle. Z chłonnością nie mieliśmy żadnych
problemów. Pieluchy bez problemu wytrzymują całą noc i czasem mogą jeszcze dużo
pomieścić, aczkolwiek zdarzały się dni, kiedy rano pupka Bąbelka była wilgotna,
nawet pomimo niepełnej pieluchy - szczerze mówiąc to nie wiem, dlaczego się tak
działo. W trakcie używania pieluch Happy nie mieliśmy także przygód z
wyciekami, co mogę uznać za swego rodzaju fenomen, jeśli weźmie się pod uwagę
nieco przymały rozmiar pieluszek. Falbanki w pampersach są duże i fajnie się
układają - w niektórych pieluchach przy zakładaniu muszę się bardzo namęczyć,
żeby na pewno wszystkie falbanki były dobrze ułożone, a tu dzieje się to jakby
samoistnie, bo falbanki w Happy ładnie współpracują. Sama pieluszka jest miła w
dotyku, a wewnątrz bardzo mięciutka i delikatna.
Niestety Happy mają bardzo słabo rozciągające się przylepce, przez
co dokładne założenie pieluchy bywa dość ciężkie - szczególnie przy coraz
bardziej ruchliwym Bąblu. Są też bardzo małe. Mam wrażenie, że w tej kwestii
przebijają nawet rossmanowe Babydreamy, które do tej pory dzierżyły w tej
kategorii po palmę pierwszeństwa. No i Happy pachną. Delikatnie, bo delikatnie,
ale jednak zawsze unosi się z nich jakiś aromat. Oczywiście po dłuższym pobycie
w organizerze zapach znika, jednak nie zmienia to faktu, że jakaś substancja
zapachowa w pieluszkach się znalazła, a my tego nie lubimy.
Happy reklamowane są jako pieluszki, które powstrzymują
nieprzyjemny zapach. No i po części jest to prawda. Pupka Bąbla po kilku
godzinach spędzonych w pieluszce pachnie przyjemnie, nie to co w Dadach, w
których zyskiwała zapach zasikanego menela. Poza tym nie czuć w nich zapachu
moczu, więc zmiana pieluszki podyktowana jest bardziej jej napęcznieniem niż
kwestią nieprzyjemnego aromatu. Niestety w przypadku kupy maskowanie zapachu
jest totalną porażką, bo efekt, jaki udało się uzyskać producentowi, jest nie
do wytrzymania - mam wrażenie ze wolę jednak zapach zwykłej kupy, a nie ostry
aromat przypominający zapach wymiocin, jaki mamy w przypadku "dwójki"
zrobionej w pieluszkę Happy.
Jak wygląda to cenowo? My nasze paczki Happy zakupiliśmy w
promocji w Auchan za 36,99 zł za 72 pieluchy co daje 0,51 gr za sztukę
"trójek" i 0,56 gr za sztukę w przypadku opakowania
"czwórek" (66 sztuk w paczce). Słaba ta promocja, bo jakiś czas potem
znaleźliśmy lepszą, ale cóż. Generalnie to pieluch Happy w cenie regularnej
zwyczajnie kupować się nie opłaca - ich koszt kształtuje się w zależności od
sklepu od nieco ponad 40 zł do nawet ponad 60 zł! W internecie da się znaleźć
Happy w cenie ok. 35 zł. Jakby nie patrzeć są to zatem jedne z droższych
pieluch, jakie są dostępne w sprzedaży (biorę tu pod uwagę "zwykłe"
pieluchy, nie żadne eko, bio i inne dziwne wytwory).
Jeszcze kilka słów o rozmiarówce. Ogromny plus dla Happy za
rozmiar 0 (do 2 kg) - niewielu producentów takowy posiada, a jednak czasem się
przydaje. Mylące są natomiast nieco inne przedziały wagowe poszczególnych
rozmiarów. Np. rozmiar 4 nie jest zalecany dla przedziału 7-18 kg, jak w
większości pieluch, a dla 8-18. My przez to się właśnie nacięliśmy, bo
myśleliśmy, że pieluchy, w związku z tą lekko przesuniętą granicą, są nieco
większe niż inne dostępne na rynku. A że w chwili zakupu nasz Bąbel ważył
niecałe 8 kg, to stwierdziłam, że "czwórki" Happy muszą być na niego
zdecydowanie za duże. I to był błąd! Okazało się bowiem, że kupione
"trójki" średnio dały się na Bąblową pupkę założyć, a zdradzieckie
"czwórki" wcale nie są aż tak duże, jak wskazuje przedział wagowy.
Szczerze to nie wyobrażam sobie, żeby za jakieś 3-4 kg nasz Bąbel zmieścił się
w Happy rozmiary 4. Ba! Mam wątpliwości czy wszedłby w nie teraz, przy wadze 9
kg. A co dopiero za kilogramów 10! :)
Oczywiście
żadnych odparzeń nie było, ale to w naszym przypadku żadna nowość.
A co dalej? Kupimy jeszcze czy nie? Na razie nie. Owszem, pieluchy
są bardzo fajne i fajnie się ich używało, jednak jeśli po nie sięgniemy to
tylko wtedy, kiedy będą w promocji. Prawdziwej promocji! :)
I takie recenzje są potrzebne, czarno na białym wszystko napisane;) Ja akurat teraz szukam na https://abc-bobasa.pl/ubranka-dla-niemowlat-170 ubranek na wyprawkę, ale i też do pieluszek dojdę oczywiście.
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący wpis
OdpowiedzUsuń