sobota, 26 listopada 2016

Testujemy! Produkty Multi-Mam cz.2 - Multi-Mam Balm, Lanolin & Compresses

Ostatnio, dzięki pewnemu skandalowi w jednej z nadmorskich restauracji, temat dość głośny. Przez jedne matki uwielbiane, a inne znienawidzone. Jedne chcą, inne nie dopuszczają do siebie takiej możliwości, a jeszcze inne chciałyby, a nie mogą. Mowa oczywiście o karmieniu piersią, które dla mnie jest najlepszym wyborem, jaki mogłam podjąć odnośnie żywienia Bąbla. I nie chodzi tutaj tylko o kwestie wygody (zawsze pod ręką, zawsze ciepłe, bez potrzeby rozrabiania mieszanki, bez potrzeby wyparzania butelek i smoczków), dostarczania odpowiednich składników odżywczych czy finansów (nie ukrywajmy, jest to o wiele tańsza opcja niż mleko modyfikowane). Nie. Ja po prostu należę do tego gatunku kobiet, dla których niemożność naturalnego karmienia byłaby istną traumą, bo od zawsze właśnie ten sposób żywienia malucha był dla mnie istotą macierzyństwa.



Karmienie piersią, oprócz wyjątkowych ułatwień w postaci chociażby wspomnianej już taniości pożywienia, bogactwa witamin czy też dostępności zawsze i wszędzie, ma też niestety pewne mankamenty. Pomijając kwestie wojny o swobodę karmienia w miejscach publicznych czy ograniczonych możliwości zostawienia szkraba pod czyjąś opieką bez zapasu odciągniętego mleka (a o to czasem ciężko), największym utrapieniem mam karmiących jest wygląd piersi. Bo, nie ukrywajmy, piersi - a w szczególności brodawki, podczas karmienia naturalnego bardzo się "niszczą". Złe przystawianie, ciągłe ssanie i podgryzanie brodawek sprawia, że sutki są poranione, wysuszone i popękane. Często może też się w efekcie rozwinąć jakaś infekcja. Jest jednak pewien sposób, aby przywrócić zmaltretowanym brodawkom ich dawny wygląd. Na ratunek naszym sutkom przychodzi marka Multi-Mam.

W poprzednim, testowym poście, wspominałam, że nasza przygoda z produktami Multi-Mam jeszcze się nie skończyła. I tak oto, słowa dotrzymując, zapraszam na drugą odsłonę recenzji kosmetyków, tym razem tych przeznaczonych dla mamy, a dokładniej jej piersi. Dla przypomnienia, w przesyłce od Multi-Mam znajdowały się trzy produkty do pielęgnacji brodawek: kompresy, balsam i lanolina. Marka reklamuje się mottem Expert care for you and your baby. Czy faktycznie tak jest?

Sroką nie jestem, więc nie mam bladego pojęcia, co w testowanych przeze mnie produktach siedzi, jednak, powtarzana na jej blogu jak mantra, zasada, że im mniej, tym lepiej, zapadła w pamięć. Zanim zatem przystąpiłam do testów, poczytałam nieco etykiet i, muszę przyznać, że szczęka opadła mi na podłogę i długo nie mogła się z niej podnieść. Jeden! Dwa! Trzy składniki! Chyba najwięcej substancji składowych ma balsam, ale i tak jest to tylko sześć pozycji! Moim faworytem już w tym momencie została wobec tego lanolina, której skład ogranicza się jedynie do JEDNEJ pozycji - naturalnego wosku z wełny owczej. 

W dołączonej do paczuszki książeczce przeczytamy dodatkowo, że podstawą produktów z serii Multi-Mam jest kompleks 2QR, który:
- neutralizuje drobnoustroje,
- stanowi podstawę równowagi i kontroli biologicznej,
- posiada przewagę nad antybiotykami i środkami antyseptycznymi,
- nie wchodzi w interakcje z innymi lekami,
- jest całkowicie naturalny i bezpieczny,
- nie ma negatywnego wpływu na bakterie z grupy Lactobacillus,
- stymuluje procesy regeneracji naskórka i gojenia,
- normalizuje naturalną florę bakteryjną.

Tak, jak zatem reklamowała się marka Multi-Mam, jest bardzo zdrowo i bardzo naturalnie.

Jeśli chodzi o preparaty pielęgnujące biust karmiącej mamy, to tu nie mam zbyt wielkich możliwości porównawczych. Do tej pory stosowałam się bowiem do zaleceń specjalisty do spraw laktacji oraz do dobrych rad babć i mam, które, zadziwiająco zgodne w tym temacie, twierdziły, że najlepszym preparatem na pielęgnację brodawek jest mleko mamy. Na stan swoich brodawek nie mogłam zatem narzekać, bo faktycznie, rozsmarowana na brodawce i otoczce po każdym karmieniu, kropla pokarmu, działała cuda. Aby zatem sprawdzić działanie preparatów Multi-Mam, przeprowadziłam próby kosmetyku na jednej brodawce, podczas gdy drugą traktowałam tak, jak do tej pory. Stwierdziłam, że to będzie najlepszy sposób na sprawdzenie skuteczności kosmetyków. 

Oczywiście, gwoli wyjaśnienia, z wiadomych względów zdjęć brodawek przed i po aplikacji poszczególnych produktów tutaj nie zamieszczę :)


Na pierwszy ogień poszedł balsam, a więc walczymy z suchymi i popękanymi brodawkami. Eksperci zalecają nakładanie dużej ilości balsamu dwa razy dziennie. Mam pewne wątpliwości co do tego, czy ilość balsamu, jaką ja wyciskam mieści się w kategorii "dużej", ale nie widzę sensu wsmarowywać go więcej, kiedy już taka niewielka ilość daje zauważalne efekty. A przynajmniej różnice pomiędzy wyglądem brodawki, na której rozsmarowana jest niewielka ilość pokarmu, a tej posmarowanej balsamem są zauważalne. To które smarowidło wygrywa w tym starciu? Darmowe i zawsze pod ręką, mamine mleczko czy balsam? Chciałabym móc odpowiedzieć, że mleczko, ale niestety prawda jest taka, że brodawka pobalsamowana wygląda o wiele lepiej. Niewątpliwie jest to zasługa tego, że produkt od Multi-Mam ma nieco inną konsystencję. Jest gęściejszy, przez co wolniej się wchłania. Dlatego też brodawka przez dłuższy okres czasu pozostaje wilgotna, co przyspiesza proces jej regeneracji.

A co z karmieniem? Preparatu nie trzeba zmywać, jest on całkowicie nieszkodliwy dla dziecka.


Działania kompresów nie miałam jak wypróbować. Bąbel już dawno nauczył się prawidłowo ssać pierś, wskutek czego żadnych ran na brodawkach nie mam, przez co też nie doskwiera mi bolesność piersi, a w właśnie w walce z tym problemem "specjalizują się" kompresy. Jak zatem radzą sobie kompresy z bólem? Nie mam pojęcia. Wiem za to, że ich stosowanie jest meeeeega wygodne i banalne - rozrywasz folię, otwierasz, przykładasz i zostawiasz na ok. 30 min. Bułka z masłem. Ewentualnych resztek preparatu nie trzeba zmywać przed karmieniem. Jedyny minus? Kompresów jest w opakowaniu tylko 12. ;)



I w końcu, last but not least, lanolina. Osobiście mój faworyt w całej gamie produktów, jakie dane mi było testować. Głównie ze względu na wyjątkowo krótki i naturalny skład preparatu. A jak lanolina radzi sobie z brodawkami. Wyjątkowo dobrze. Wprawdzie zastosowanie tego preparatu wymaga nieco zachodu - przed zaaplikowaniem lanoliny na brodawkę, trzeba ją (lanolinę, a nie brodawkę ;) ) rozgrzać, a to jednak zajmuje nieco czasu; jednak efekty są tego warte. Brodawka, po zastosowaniu lanoliny, nie jest taka sucha i spękana. Produkt Multi-Mam wyjątkowo dobrze ją nawilża i "skleja". Dodatkową zaletą lanoliny jest przyjemne, ciepłe uczucie na brodawce i otoczce po nałożeniu na nie rozgrzanego preparatu. I tu też niespodzianka, lanoliny nie trzeba usuwać przed karmieniem.

A więc, jeśli macie problem z wyglądem swoich brodawek. Jeśli Wasze sutki wymagają ratunku, bez żadnych obaw sięgajcie po preparaty od Multi-Mam. Na pewno się nie zawiedziecie. A jeśli tak, jak mi, zależy Wam na naturalności stosowanych przez Was produktów, to tym bardziej powinnyście zaufać Multi-Mam. Ja bynajmniej z bardziej naturalnymi preparatami jeszcze się nie spotkałam.

A jak to jest z tym mottem? Expert care for you and your baby? Tak, zdecydowanie tak!

Gdzie kupić produkty Multi-Mam? Tu: http://multi-mam.pl/

No i zapraszam na facebookową odsłonę bloga: https://www.facebook.com/zwyrzeczeniami/
Share:

1 komentarz:

Komentarze motywują, także nie wahaj się - pisz :)