niedziela, 14 maja 2017

Testujemy! Lenor Unstoppables - intensywne perełki zapachowe

Intensywne perełki zapachowe od Lenora były do przetestowania w ramach wielkiej akcji testowania z EverydayMe. Niestety do głównego testowania nie udało mi się zakwalifikować, ale za to skorzystałam z możliwości zamówienia na ich stronie próbek tego produktu. Chciałam zobaczyć co to jest za ciekawy wynalazek, a z drugiej strony poszukiwałam jakiegoś nowego zapachu, którym mogłabym potraktować swoje pranie.



Ale zaraz, zaraz! Perełki? Zapachowe? Ki czort? Co to niby jest?

Lenor Unstoppables to specjalne perełki, które przed rozpoczęciem prania wsypuje się bezpośrednio do bębna pralki. Ma to nam zagwarantować długotrwałą świeżość ubrań. Podobno nawet do 12 tygodni - pod warunkiem, że będą przechowywane w szafie. Jak już wspomniałam, wrzuca się je bezpośrednio do bębna pralki, dodaje proszek do prania i - UWAGA! - płyn do płukania.

Perełki przyszły do mnie bardzo szybko - tu akurat nigdy nie miałam problemów ze zbyt długim oczekiwaniem na przesyłkę od EverydayMe. W kopercie znalazłam małe opakowanie perełek w pięknym, niebieskawym odcieniu. Teraz pozostało tylko zrobić pranie i wypróbować ten wynalazek.

Po otwarciu opakowania wydobył się z niego wyjątkowo przyjemny, świeży zapach. Zdecydowałam, że takiego zapachu szkoda na majtki i skarpetki. Do prania poszły więc większe gabaryty - kurtki, spodnie i wszelakie bluzki oraz koszulki.

Pierwszy problem pojawił się dość szybko. Ile tych perełek wsypać? Jaka jest ich wydajność? Pranie podzieliłam na trzy grupy, więc i dawkowanie perełek podzieliłam na trzy. Na początek poszło półtorej garści perełek. Do prania wybrałam standardowy tryb prania bawełny - taki, jaki w swoich ustawieniach ma pralka, bez żadnych zmian co do ilości płukania czy prędkości wirowania. I jak wyszło? Słabo. Zapach był wyczuwalny, ale niezbyt mocno. Zdecydowanie nie tego oczekiwałam.

W związku z tym, że pierwsza próba przyniosła marne efekty, druga partia prania poszła z dużo większą ilością perełek. Wsypałam tam nieco więcej niż połowę tego, co zostało w opakowaniu. Ponadto zmniejszyłam ilość płukań do dwóch. Stwierdziłam, że może to wpłynie na intensywność zapachu. No i to był strzał w dziesiątkę! Druga partia prania zachwycała swoim zapachem - świeżym i intensywnym, a jednocześnie przyjemnym.

Trzecia partia ubrań została wyprana z nieco mniejszą ilością perełek niż partia druga. Zwiększyłam też ilość płukań o jedno. Efekt? Niezadowalający. Pewnie żeby rezultat był idealny, trzeba było wrzucić całe opakowanie perełek na raz. Ale to z jednej strony byłoby bez sensu, bo aż takiej słabej wydajności to nie mają chyba nawet najtańsze płyny do płukania z hipermarketów - wiecie, takie no name'y po 4 zł za opakowanie 5 litrów.

No i teraz czas na wnioski.

Reklamowane jako takie rewelacyjne, perełki wcale nie są aż tak wspaniałe. Lenor stworzył coś, opakował to coś w fajne, dizajnerskie opakowanie i nadał chwytliwą, koniecznie angielską nazwę - warunki sukcesu spełnione. Tyle tylko, że to coś tak na serio jest nam zupełnie niepotrzebne. No bo po kiego grzyba stosować lenorowe perełki, które miały nadawać ubraniom wymarzony, intensywny zapach, razem z płynem do płukania, który najprawdopodobniej będzie posiadał całkowicie inny aromat niż owe perełki? Toż to mija się z celem, a zamiast uzyskać fajny zapach tkanin, otrzymujemy wielki miszmasz zapachowy. Ponadto - takie opakowanie perełek 275 g  wcale nie należy do najtańszych - jego koszt w Rossmannie to ok. 26 zł. Jest to wyjątkowo dużo. Szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę wydajność tego produktu. Żeby uzyskać zadowalający efekt trzeba wrzucić jakieś 3 porządne garście perełek (bynajmniej dopiero przy takiej dozie byłam zadowolona z efektów zapachowych), a to wyjątkowo dużo. W dodatku nie odejdą nam koszty, jakie do tej pory ponosiliśmy na proszki i płyny do prania/płukania. Bo przecież perełki, zgodnie z instrukcją, stosuje się razem z tymi produktami!

Jak dla mnie to te nowe perełki zapachowe to absolutnie niepotrzebny produkt. Stworzony tylko dla przyniesienia zysku Lenorowi. Bo na pewno nie z myślą o klientach. Produkt wyjątkowo mało wydajny. Zdecydowanie zbyt drogi. No i jaki jest sens dodawania do prania kolejnej chemii, która niszczy naszą skórę? Proszek do prania, płyn do płukania, wybielacz, płyn do ciemnych kolorów, preparat do zmiękczania wody. I do tego dodawać jeszcze jeden, zupełnie zbędny produkt? Nie. Zdecydowanie nie.

Chwała EverydayMe za możliwość zamówienia próbek. Dzięki temu mogłam bezpłatnie wypróbować ten dziwny wynalazek, a teraz wiem, żeby w sklepach omijać go szerokim łukiem.














Share:

Related Posts:

2 komentarze:

  1. Jak się cieszę, że znalazł się Ktoś, kto opisał przygodę z kulkami Lenora OBIEKTYWNIE :-) Ja też uważam, że pachną po otwarciu ładnie ale efekt końcowy jest daleki od moich oczekiwań. Czytając opisy na Facebooku myślałam, że może ja kupiłam jakiś trefny towar :-) Wszyscy zachwalają, że takie cudne, że zapach cud-miód-malina. Czy mają z tego jakieś profity? Dorze, że są jeszcze tacy jak ja i mają podobne odczucia :-) Pozdrawiam :-)Magda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :) Dzisiaj ze szczerością ciężko - szczególnie, kiedy za piękną opinię można dostać ciekawe prezenty ;) Myślę, że opinie, które czytałaś należały właśnie do tych "kupionych" zadowolonych testerów :)

      Jakby co, polecam się w temacie w miarę obiektywnych (ale też subiektywnych) opinii ;) Mam nadzieję, że jeszcze tu wpadniesz.

      Pozdrawiam

      Usuń

Komentarze motywują, także nie wahaj się - pisz :)